Poznańskie Targi Piwne odbyły sie w tym roku w dniach 20-22 listopada. Doroczne święto piwa w Wielkopolsce, które po zeszłorocznej, udanej edycji warto było odwiedzić – spróbować tylu gatunków dobrego piwa, porozmawiać z ludźmi, kupić gadżety… Bardzo udany też był moim zdaniem plakat festiwalowy i przewodnik po targach.
Tym razem wybrałem się na Targi w niedzielę od rana i chyba to nie był szczęśliwy wybór. W tym roku zajmowały większą halę niż w zeszłym, natomiast miałem wrażenie, że stoisk było dużo mniej – może to kwestia „rozrzedzenia” po powierzchni, a może część stoisk spakowała się w sobotę wieczorem.
Punktualnie o 11 rano nie wszystkie stoiska też są przygotowane do obsługi. W niedzielę nie było giełdy birofilskiej (nie wiem czy w ogóle była) – w zeszłym roku można było obejrzeć i kupić mnóstwo ciekawych przedmiotów związanych z piwem.
Trzeba pochwalić organizatorów za tegoroczne szkło targowe – postawili na jakość – ja nabyłem szkło do Witbier – duże, ale nieprawdopodobnie lekkie, Spiegelau – ta marka mówi sama za siebie.
Degustacje piwne
W tym roku do degustacji były dostępne tylko pojemności 0,3 i 0,5 litra, co ograniczało ilość rodzajów piwa, które można było spróbować. Moim zwycięzcą był bezapelacyjnie Smuttynose Really Old Brown Dog Ale z browaru Smuttynose kupiony na stoisku Pinty. Dobra równowaga pomiędzy słodowym, ciemnym tonem, a goryczką chmielu. Piana może średnia, ale zapach bardzo złożony, odpowiadający smakowi.
Niezły był też Lumberjack z browaru Brokreacja z Krakowa. Amerykański, żytni stout o czekoladowo-palonym smaku, konkretna goryczka (IBU 70). Całość, wraz z zawartością alkoholu uzasadnia fantastyczną etykietę z toporem 🙂 . Brokreacja ma niezwykle udane etykiety, trudno je pomylić z innymi. Design etykiet jest dziedziną dobrze rozwijającą się w Polsce. Często po ich charakterze i pomyśle można poznać browar na pierwszy rzut oka. Takim browarem jest np. Wąsosz, czy chociażby browar Cieszyn – przypominają znaczki pocztowe.
Browary często eksperymentują – czasem odkrywają nowe kombinacje smaków, czasem… niesmaków. Dla mnie eksperymentem, który do mnie nie przemówił był Saison Curry Wurst z Birbanta. Kiełbasa co prawda do piwa jest często jedzona, ale w nim „rozpuszczona” powoduje, że to ani piwo ani kiełbasa.
Coś do piwa
Tradycyjnie targom towarzyszy strefa zakąskowo-jedzeniowa. W tym roku ponownie były suszone mięsa z Litwy – Meat Makers, stoisko litewskie z wędlinami, chlebem i słodyczami oraz polskie wyroby piekarnicze.
Ja jadłem – tak jak w zeszłym roku – naprawdę smacznego cheborka (czeburiaka) z kurczakiem – wypełnionego soczystym mięsem i warzywami.
Na zewnątrz były food-trucki – hamburgery, pizza hot dogi, grochówka. Niestety o godz. 12 piec do pizzy jeszcze nie był na chodzie…
Poznańskie Targi Piwne to impreza, na którą warto zarezerwować cały, niespieszny dzień. Obecny jest duży wachlarz piwnych stylów, często piwa, które trudno dostać w okolicy. Możliwość spotkania przedstawicieli browarów, często pasjonatów, ciekawe rozmowy – taka możliwość jest tylko podczas targów. Do zobaczenia za rok (ale w sobotę 🙂 )! Za część zdjęć dziękuję Grażynie z grazynagotuje.pl