Relacja z kursu Szkoły Masarstwa Domowego (www.szkoladomowegomasarstwa.pl) pod patronatem Wędzarniczej Braci z portalu wedlinydomowe.pl.
Pensjonat Lipowa Dolina jest urokliwym miejscem, w które właściciel stara się włożyć wiele pracy, by wyglądało przytulnie. Wyróżnia się też dobrą kuchnią, można tez kupić domowego wyrobu nalewki.
Pierwszy dzień
Jeśli ktoś liczył na luźne spotkanie towarzyskie to się grubo pomylił. Ciężka praca. Ale przyjemna 🙂 Zajęcia zaczęły się o 16, a skończyły o 1 w nocy…. i to na stojąco…
Grupa 18 osób dokonała rozbioru całej tuszy wieprzowej. Można było się nauczyć sporo – bo to nie jest banalne. Chyba najtrudniejsze z całego kursu. Oczywiście po takim wieczorze to tylko teoria,żeby dobrze to robić trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć…. Z zazdrością można było patrzeć na prowadzących jak sprawnie im to idzie… Nauczyliśmy się jak dzielić mięso na klasy i co z poszczególnych klas można zrobić. Oprócz przygotowania i peklowania mięsa zrobiliśmy też kaszankę i pasztetową. Na szczęście mieliśmy do dyspozycji przemysłowego wilka do mielenia, nastrzykiwarkę oraz dużą nadziewarkę…
Drugi dzień
Sobota przywitała nas… śnieżycą, a przecież poprzedniego dnia była wiosna..
Przygotowywaliśmy wędliny do wędzenia na zimno (w Borniaku) i na ciepło: Głogowska niepeklowana, szynkowa, baleron, polędwica, robiliśmy też salceson. Kolega Andrzej wyjaśniał różne tajemnice związane z oceną jakości mięsa oraz zasadami obróbki. To prawdziwa skarbnica wiedzy…
Każdy mógł spróbowac peklować nastrzykowo, nadziewać kiełbasy czy tez wiązać.
W sobotę wszystkie wędzonki były gotowe i potem następowało parzenie. Były bardzo apetyczne i nie można było się powstrzymac od spróbowania natychmiast…
Do północy parzyła się nasza duma – cała szynka – 11 kg…
Tego dnia skończylismy także salcesony, które były sparzone i bardzo przypominały gumowe piłki…
Trzeci dzień
Na śniadanie próbowaliśmy wszystkie wyroby (chyba kilkanascie…). Szynka z nogą była pyszna, soczysta, aromatyczna…
Na pożegnanie dostaliśmy paczki z wędlinami i zostało tylko zrobic pożegnalne zdjęcie…
Podsumowując – bardzo fajny kurs dla osób,które coś już próbowały robić, ale potrzebują fachowej porady. Można zadać każde pytanie i otrzyma się odpowiedź. Jest tez okazja do sprawdzenia czy różne przesądy nt wyrobu wędlin są prawdziwe i co tak naprawdę jest ważne w tym procesie. Na koniec dostaliśmy certyfikaty oraz płytę z przepisami i filmem o rozbiorze półtuszy…
Świetny pomysł , taki kurs. Sama chyba byłabym zainteresowana…. O ile oczywiście koszt kursu byłby do przełknięcia. A gdzie można szukać informacji o takich kursach?
na http://www.szkoladomowegomasarstwa.pl/. Kurs kosztował zdaje się 410 zł – w tym zakwaterowanie i surowiec. A do domu dostajesz 4-5 kg wędlin 🙂
Dziękuję za informację. Uważam, że warto , jeśli będę mogła to napewno skorzystam.
bardzo interesujące i moim zdaniem całkiem dostępna cena, za takie cuda 🙂
Widzę, że żadna pani nie odważyła się wziąć udział w warsztatach. Też bym się nie odważyła.
A właśnie że jedna była i to z doświadczeniem, tylko nie ma jej na zdjęciu.
Chociaż przyznac trzeba,że skład poza tym był dość jednolity…
A ja bym chętnie wzięłą udział:) Mniaaam!