Racja armii UK – 24h – menu 2 to pierwsza racja z tego kraju, którą miałem okazję spróbować. Jest ładnie opakowana, z zastrzeżeniem, że jest własnością Ministerstwa Obrony i może ją otwierać personel autoryzowany. Mimo wszystko odważyłem się i MI-6 nie wylądowało w moim domu 🙂 . Wybrałem to właśnie menu ze względu na danie z jagnięciną, którą u nas się rzadko spotyka, a czy było warto ? O przygodach degustatora czytajcie poniżej…
zawartość:
- danie śniadaniowe (fasolka z kiełbasą)
- zupa porowo-ziemniaczana
- tajine z jagnięciną i ciecierzycą
- budyń imbirowy
- tajskie zielone curry z tuńczykiem
- suchary
- smarowidło (ser topiony) o smaku cheddar
- baton zbożowy żurawinowy
- puree owocowe o smaku jabłkowo-brzoskwiniowym
- orzechy ziemne w miodzie
- landrynki o smaku czarnej porzeczki
napoje:
- napój elektrolityczny wiśniowy
- napój pomarańczowy
- napój o smaku czarnej porzeczki
- gorąca czekolada o smaku miętowym
- kawa
- herbata
dodatki:
- cukier
- zabielacz do napojów
- sos zielone Tabasco
- chusteczki higieniczne
- chusteczki dezynfekujące
- tabletki do oczyszczania wody
- zapałki sztormowe
- guma do żucia
- torebka zamykana
- spork (połączenie łyżki i widelca)
Degustacja
śniadanie:
- zestaw śniadaniowy
- napój elektrolityczny o smaku wiśniowym
- napój pomarańczowy
- napój jabłkowy
- kawa
- baton
- baton zbożowy żurawinowy
- landrynki o smaku czarnej porzeczki
- guma do żucia
Najpierw napoje: kawa jest standardowa, przyzwoita, choć dość cienka, mimo, że dałem tylko ok. 150 ml wody. Napój pomarańczowy jest mętny, ma zapach pomarańczowy, naturalny, smakuje naprawdę dobrze – nie jest taki sztuczny jak amerykański, można też poczuć smak skórki pomarańczowej. Napój wiśniowy (wyprodukowany w Niemczech) to oczywiście nie jest rozpuszczony sok wiśniowy, ale jest całkiem dobry, nie jest za słodki, ma dostarczać także minerałów.
Samo danie główne wyglądało dobrze – zawiera fasolkę, sos pomidorowy, kiełbaski wieprzowe, bekon, a nawet omlet – czyli angielskie śniadanie kompletne 🙂 . Podgrzałem torebkę w gorącej wodzie. Skład zapowiadał ciekawy smak, ale… tak nie było. Całość jest kompletnie mdła, nie ma śladu wędzonki, tyle, że jest w miarę posolone. Dodałem całą buteleczkę Tabasco – było trochę lepsze, ale określenie „jadalne” jest trochę na wyrost. Kiełbaski (małe paróweczki) wyglądały odstraszająco – absolutnie jednolita, beżowa masa.
Baton jest bardzo dobry – miękki, a jednocześnie chrupiący, czuć owoce w smaku. Pochwała należy się też landrynkom, które są zresztą zrobione w Polsce – klasyczne landrynki – słodkie i kwaskowe, smak porzeczek wyczuwalny, ładnie też wyglądają.
lunch:
- zupa porowo-ziemniaczana
- suchary
- ser topiony o smaku cheddar
- budyń imbirowy
- napój jabłkowy
- orzechy ziemne w miodzie
- herbata
Na przystawkę spróbowałem suchary (biscuit brown-s) – pierwszy raz miałem okazję spróbować ten typ, który występuje też okazjonalnie w racjach innych krajów. Wyprodukowane w UK, wykonane z mąki pełnoziarnistej. Dość kruche – część nie przetrwała transportu. Są smaczne – ani słodkie, ani słone, chrupkie. Smarowidło (spread) o smaku sera cheddar jest z kolei wyprodukowane w USA, zawiera 50% sera, w resztę lepiej się nie wgłębiać. Swoją drogą nie wiem ile sera zawierają nasze serki topione – nie pisze się tu zawartości procentowej. Smakuje jak ser topiony,. dość słony, lekko cheddarowy. Paczuszkę najpierw należy ugniatać, aby zmiękła.
Zupa wygląda dość ładnie – widać kawałki pora, są spore kawałki ziemniaków, zapach też jest znośny. Potem już jest tylko gorzej. Zupa smakuje nie wiadomo czym, jest w miarę słona, nie jest pikantna, nie czuć pora. Próbowałem doprawić to pieprzem (którego nie ma w racji), ale mimo wszystko było słabo, niejadalne. Niestety danie wylądowało w systemie oczyszczania miasta.
Deseru byłem bardzo ciekawy, bo to nie jest danie, które się u nas spotyka. Na wszelki wypadek podgrzałem nieco (skoro to pudding… ale kaszanka to też black pudding) – to w zasadzie coś w rodzaju ciastka w sosie. Obawiałem się nieco tego imbirowego smaku – ale niepotrzebnie. Danie jest dość smaczne, lekko imbirowe, pewnym problemem okazało się to,że nie da się tego zjeść w całości – dotarłem do połowy, potem okazało się, że jest tak słodkie, że nie wchodzi. Uznam, że jest dobre, a słodkość złożę na karb „inności kulturowej” 😉 .
Napój jabłkowy był rewelacyjny – pachniał świeżo wyciśniętym sokiem jabłkowym, smakował naturalnie, nie miał podejrzanego koloru. Zawodu nie sprawiły też orzechy w miodzie z Tajlandii. Nie za słodkie, nie słone – fajna przekąska.
kolacja:
- tajine z jagnięciną i ciecierzycą
- tajskie zielone curry z tuńczykiem
- gorąca czekolada o smaku miętowym
- puree owocowe o smaku jabłkowo-brzoskwiniowym
- guma do żucia
Byłem pełen obaw przed tą kolacją po poprzednich daniach, ale nie uprzedzajmy faktów… Danie główne to tajine (albo tagine) z jagnięciną, wyprodukowane w UK. Składa się z pulpecików jagnięcych (18%), ciecierzycy (10%), sosu na bazie puree pomidorowego, jogurtu, warzyw, imbiru, moreli. Całość jest bardzo aromatyczna i dobra. Pikantna, wyraźnie czuć pomidory i przyprawy – danie jakby zupełnie z innej bajki niż poprzednie (szczerze mówiąc także z innej kuchni niż poprzednie). Nie mam zastrzeżeń, nic bym nie zmienił.
Zielone curry pochodzi oryginalnie z Tajlandii, zawiera tuńczyka (aż 42%), mleko kokosowe, zieloną pastę curry, chilli, liście limonki, bazylię. Prawdziwe zielone curry, umiarkowanie ostre, aromatyczne. Naprawdę pyszne (i też nie z kuchni brytyjskiej…).
Napój czekoladowy oceniam średnio – spodziewałem się czegoś gęstszego, intensywniejszego. Jest miło odświeżający dzięki mięcie, ale bardzo słodki. Smakuje dokładnie tak jakby rozpuścić czekoladki After Eight… Mus owocowy jest dość płynny – przeznaczony do picia z tubki, całkiem smaczny, naturalny smak, bez dużej ilości cukru.
W tej racji (rzadko się to zdarza, ale już widziałem w kilku recenzjach) załączony jest formularz oceny, w którym można wyrazić swoje zdanie na temat smaku i ogólnej jakości racji. Pożyteczny wynalazek, szkoda, że nie mogę wysłać, zwłaszcza, że można coś wygrać 🙂 .
Bogata i różnorodna racja. Kolejna okazja do spróbowania potraw z innego kraju. Bardzo trudna do oceny – zawierała elementy, które były bardzo smaczne, a także takie, które były niedobre, a wręcz niejadalne. Przygody degustatora można śledzić też w wersji angielskiej na poniższych filmach:
Pingback: Racja armii niemieckiej 24H - menu I - Najsmaczniejszy BlogNajsmaczniejszy Blog