W tym tygodniu miałem okazję wybrać się na spotkanie do restauracji Alexander. Tym razem lokal mogłem wybrać sam. 🙂 Gdzieś mi w oko wpadła recenzja tej restauracji i zapadła w pamięć.
Miałem okazję…. więc się wybrałem.. i nie żałuję.Aktualizacja 2019 : restauracja jest zlikwidowana, w tym miejscu znajduje sie inny lokal
Do restauracji dość łatwo trafić, trochę trudniej zaparkować. Ja na szczęście przybyłem tramwajem. Ale dla desperatów jest parking w Starym Browarze, restauracja jest bardzo niedaleko wyjścia od strony ul. Ratajczaka -czyli od strony Multikina. Kelner zapewniał,że można parkować na chodniku przed restauracją…
AKTUALIZACJA 06.2015: restauracja już niestety nie istnieje.
Miejsce
Niby parter w kamienicy…
Środek urządzony .. powiedzmy śródziemnomorski. Może trochę mało było oryginalnych szczegółów, ale koncepcja i elegancja zachowana. Ściany w stylu weneckich kamienic, trójwymiarowa faktura. Sympatyczne drobiazgi w postaci włożonych na parapety okienne ceramicznych gołąbków..
Stoły, krzesła, nakryte nienagannie. Klasa.
Nie nadaje się na spotkanie z kolegami przy piwie….
Obsługa
Oprócz dań, kuchni tu należy się najdłuższy i najgorętszy akapit. Dawno i nigdzie się nie spotkałem z obsługa na tak wysokim poziomie. Nie wiem,czy gdzieś w Poznaniu można tego doświadczyć.
Fakt – jak przybyłem na miejsce o godz 19 – byłem jedynym gościem. Potem przez cały wieczór było 9 osób… ale to nie McDonalds
Przywitał mnie kelner, który jednocześnie pełnił rolę szatniarza, szacowny, kulturalny pan w moim wieku ;). Mimo,że nie miałem rezerwacji był pełen serwis. Ponieważ oczekiwałem na resztę gości zaproponował mi aperitif… Nie skorzystałem
W czasie kolacji obsługa była.. idealna. Czuwająca, dyskretna. Kiedy trzeba było przyjęła zamówienia i dostosowała zestaw sztućców, kiedy rozmawialiśmy nie podchodziła z pytaniem co jeszcze…
Ujęło mnie to,że sztućce i potrawy były podawane w białych rękawiczkach… może akurat nie chcemy ich bakterii na widelcu…
Brakuje mi słów… Europejska KLASA !
Nie ma obawy,aby zaprosić Twoich biznesowych gości z Berlina czy Rzymu…
Jedzenie
Tak w ogóle… pełen asortyment…
Czekadełko
Oliwki kalamata w rynience (moje ulubione), do tego szpadki. Gorące babeczki-ziołowe, razowe… i masło plus masło ziołowe…
Godne…
Przystawka
Świeże małże Św. Jakuba, pieczone bataty,lekka sałatka i trufle
Na okrągłym talerzu, 3 małże i 3 krążki batata, polane pomarańczowym sosem -zgęszczanym puree z batata, płatki czarnych trufli,ozdobione łezkami oliwy truflowej, trochę mieszanej sałaty z vinegret
Symetrycznie ułożone na planie okręgu, ładna kompozycja pomarańczu i brązu, przyprawiona zielenią i purpurą sałatki
Małże grillowane akuratnie, batat także, lekka przekąska, delikatna, pozwalająca na konwersację pomiędzy kęsami…
Międzyczas
Według najlepszych wzorców należy się czekadełko pomiędzy przystawką przed daniem głównym.
Bez zamawiania podano nam w kieliszeczkach likierowych kulka sorbetu w likieru anyżkowym. Merci beaucoup !
Danie główne
Nowozelandzki comber jagnięcy, terrine z grillowanych warzy, kawior z bakłażana z sosem aromatyzowanym czosnkiem i bakłażanem
Cztery żeberka jagnięce, pocięte po dwa, skrzyżowane ze sobą. ,w futrzastej panierce, zredukowany sos pieczeniowy (boski!) . Okrągła piramidka z pieczonych warzyw: burak, pomidor, i inne towarzystwo…
Do tego osobno: pieczone łódeczki ziemniaków i marchewki oraz mieszane sałaty Lollo z vinegret i pomidorkami koktajlowymi ( w połówkach rzecz jasna… sam pamiętam jak cholera mnie brała jak to któryś raz z rzędu dziennie musiałem pokroić.. do tabouleh). Dodatki zostały zamówione przez kelnera domyślnie, w daniu tego nie było, ale nie trzeba było się dopominać,żeby się pojawiło na stole-miseczka na dwie osoby.
Mięsko różowe w środku,ale nie gumowe. Całość estetyczna… niestety ze względu na charakter spotkania nie mogłem zrobić zdjęcia…
Dania mojego towarzystwa-np łosoś też były podane apetycznie.
Mała ,ale istotna uwagą w kierunku kuchni… sałata w tym wypadku nie była dopłukana…. Lollo nie jest tak prosto dopłukać,ale można
Do tego nie zdecydowaliśmy się na masakrę w postaci wina, ponieważ większość była kierowcami (chyba zaczyna się od 160 zł za butelkę). Ale ja zamówiłem Budweisera. Chłodny, aromatyczny, bez przesadnej zawartości alkoholu, podawany w odpowiednim czasie, zamawiany dyskretnie. Jeszcze raz oklaski dla obsługi.
Z deseru nie skorzystaliśmy – tylko latte podane w wysokich szklankach, w trzema warstwami mleka i kawy…. majstersztyk!
To wyrafinowane przeżycie kulinarno-reasturacyjne. Nie spodziewaj się palącego chilli czy curry,czy pianki z ostryg z kuchni molekularnej…
Ale to solidna kuchnia, z klasą. Do tego obsługa na poziomie kuchni.. nie zawsze się to zdarza.
Strzał w ciemno, jeśli masz kolację biznesową, albo… kolację z ukochaną…
Niesamowite potrawy i opis tak barwny, że czytając, widziałam je oczami wyobraźni.
Bardzo sugestywny i apetyczny opis! Najbardziej kuszące są dla mnie trufle. Miałam przyjemność skosztować ostatnio w San Lorenzo w Warszawie (tagliatelle z białymi truflami) i z największą przyjemnością spróbowałabym teraz czarnych…Były naprawdę pyszne:) Pozdrawiam
witam ja rowniez ze znajomymi bylem w tej restauracji jestem w stanie zgodzic sie z opina przedmowcy lecz jedyna rzecz jaka utrudniala konsumpcje to dziwny a zarazem niesmaczny dzwiek zaciagana nosem dobiegajacy gdzies z glebi baru…. wielka szkoda
Bardzo ciekawy wpis, Chętnie się tam wybiorę, do tej resataruacji
Niestety od paru lat ta restauracja jest zamknieta, na jej miejscu jest inny lokal