Restauracja gruzińska Gaumarjos wzbudziła we mnie sympatię po obejrzeniu odcinka „Kuchennych rewolucji”. Lubię autentyczną kuchnię przywiezioną do Polski przez cudzoziemców. Ta połączona jest jeszcze na dodatek ze słowiańską serdecznością i gościnnością. To pierwszy odcinek recenzji „Śladami Magdy Gessler”. Wykorzystałem ostatni pobyt w Warszawie, aby się wybrać do tej restauracji, mimo, że z Woli zabrało mi to jakieś 45 minut… było warto.
Wystrój
Moje wrażenia z tego lokalu są nieco mieszane. Głównie ze względu na ten właśnie element. Kuchenne rewolucje zawsze epatują tą wizualną przemianą, nowym klimatem, nastrojem…. Gaumarjos jest naprawdę niewielką restauracją. Z zewnątrz trudno ją znaleźć, bo dominuje szyld Wina Mołdawskie (sklep jest częścią lokalu, o czym później). Wewnątrz wystrój jest skromny, dominują dywany na ścianach, w rogu jakiś obrazek z pejzażem… Nie znalazłem elementów, które byłyby jakoś nastrajające gruzińsko. Ma to pewną zaletę -naprawdę wygląda jak domowa restauracja, tyle że niekoniecznie gruzińska. Jak się do tego przyzwyczaicie to reszta robi już lepsze wrażenie.
Obsługa
Dużo stolików jest zarezerwowanych, ale mi się udało znaleźć wolny. Obsługa jest sprawna, orientuje się w potrawach i winach. Ponieważ lokal jest mały łatwo jest złapać z nią kontakt.
Jedzenie
Ponieważ byłem po obiedzie to nie mogłem zamówić koronnych dań czyli pierogów różnego rodzaju. Moim głównym daniem było Adżapsandal – grillowane warzywa: bakłażan, cebula, papryka, cukinia. Ponieważ warzywa były grillowane, a nie duszone zachowały swoją strukturę, w połączeniu z pomidorowym sosem i gruzińskimi przyprawami tworzyły lekko pikantną całość, której nie można było się oprzeć. I ta świeża kolendra na wierzchu….Proste danie, ale niezwykłe.
Na przystawkę wziąłem kulkę szpinakową – siekany szpinak z pastą z orzechów włoskich i kolendrą, ozdobioną pestkami granatu. Szpinak – jak wiadomo – nie posiada własnego, zdecydowanego smaku, Tutaj – zblanszowany, podbity czosnkiem, o kremowym smaku dzięki orzechom stanowił lekką i pyszną kompozycję, a kulka okazała się nie taka mała. Natomiast kolendry za bardzo nie wyczułem, a owoce granatu, których sięe spodziewałem wewnątrz kulki (i byłem ciekaw) były tylko przybraniem. Mimo wszystko warto spróbować.
Do tego warto wspomnieć o winach. Ja sobie zamówiłem lampkę wytrawnego sapewari. Już po chwili od nalania z gustownej karafeczki doszedł mnie oszałamiający owocowo-kwiatowy zapach. Samo wino jest łagodne w smaku jak na wytrawne, a jego nuty smakowe nie potwierdzają zapachowych-czyli czyste winogrona. Pisze specjalnie o tym, bo ostatnio miałem okazje pić kilka wybitnych win słowackich z piwnicy Dworu Kombornia, których zapach zgadza się z bukietem smaku.
Pozostając przy winach – w sklepie nabyłem dwa wina mołdawskie (gruzińskich jest chyba tylko 4 lub rodzajów) -jedno białe, półsłodkie -całkiem przyzwoite i drugie- wytrawne czerwone Lion Gry Pinot Noir Grand Reserve, które mimo szumnej etykiety było płaskie w smaku. Następnym razem spróbuję gruzińskie, choć to już inna półka cenowa. Warte uwagi i niezwykłe są koniaki – nawet 25 letnie.
Podsumowując
Ciekawy lokal, który warto odwiedzić wcześniej robiąc rezerwację. Warto poczuć domowa atmosferę i spróbować smaków, których nigdzie indziej nie spotkałem. Jeśli będę miał okazję i trochę więcej miejsca w brzuchu to na pewno spróbuję innych pozycji z menu następnym razem.
Byłem tam dzisiaj…. i powiem ze wyrzuciłem kase w błoto… kazde danie na to samo kopyto.. czyli mdłe… bez jakichkolwiek przypraw.. nawet woda z cytryną nie smakowała cytryna… pani z obslugi zamiast zajmowac sie goscmi… zajmowala sie smartfonem.. te cudne chinkali odmowilem jak po pomyjach ktore nazwali zupa z wolowiny dostalem takie same bez wyrazu… pielmieni.. ktore defacto moglem kupic za duzo nizsza cene w markecie… i smakowały by tak samo.. adzapsandal ktorym sie tak zachwycasz dostalem tak skąpany w oleju? Ze odechcialo mi sie jesc na sam widok ale specjalnie po to pol Polski przejechalem wiec sprobowalem… i żałuje. Na koniec… lulakebab…. ktory smakowal jak hamburger z burger kinga… czyli zmielona tektura posypana czyms co mialo udawac gruzinskie przyprawy… jedyne co mi smakowalo to chaczapuri… ale i to bylo podane z jakze gruzinskim sulgumi produkowanym w podwarszawskich gospodarstwach rolnych… -Polskim twarogiem… efekt kolacji, to wielkie rozczarowanie za nie mniejsze pieniadze… i 80 procent potraw zwrocona… w stanie prawie nie ruszonym.. na cyniczne pytanie Pani kelnerki ktore zadala po tym jak odebrala wszystkie zwrocone dania „czy smakowało?” Odpowiedzielismy niemniej cynicznie ze NIE TRAFILIŚMY ZE SMAKAMI.. . Mam nadzieje ze te rewolucje… nie dopadna mnie dzisiaj ponownie w domu… Pozdrawiam i szczerze nie polecam tego miejsca…
Byłem tam wczoraj…. rozczarowanie to mało powiedziane, wydane sporo pieniędzy nie uzyskując nic w zamian.
Po rewolucjach widać ze chodzi tylko o wykorzystanie chwili na zarobienie pieniędzy smaku się nie spodziewaj,
Ceny nie idą w parze z jakością nawet kurczak wysuszony na wiór .
Byłem pierwszy i niestety ostatni raz . Żadne z dań obiadowych poza ceną nas nie zadziwiły , comber jagnięcy- suchy i bez smaku, żeberka to samo – więcej kości niż mię, jagnięcina w warzywach – to warzywa z trzema kostkami jagnięciny warzywa mamałyga, o kurczaku nie wspomnę a to juz naprawdę chyba nie trudno zrobić-tzw udka BAŻE to nawet nie dwa skrzydełka najmniejsze podudzia jakie widziałem za bagatela 35 pln
Szkoda nastawienie było b.optymistyczne ale Ja tam już na pewno nie wpadnę.
Nie polecam chyba ze przystawki i dania z pieca