Restauracja Momo love at first bite na Starym Mieście w Poznaniu, jedyna mi znana w tym mieście specjalizująca się w owocach morza. Położona przy ulicy Szewskiej, gdzie dodatkową atrakcją są w miarę dobrze zachowane secesyjne kamienice. Od dłuższego czasu wybierałem się do tego lokalu, bo ich menu wyglądało apetycznie. Czytałem też trochę opinii i w zasadzie wszystkie były w dużym stopniu negatywne. Postanowiłem zatem sam sprawdzić czy można tam dobrze zjeść, środę na wizytę wybrałem nieprzypadkowo, ponieważ jest to dzień dostawy owoców morza.
WAŻNA UWAGA; ze względu na to,że degustowałem wiele potraw poprosiłem o mniejsze porcje niż normalnie, zdjęcia pokazują to,co dostałem, niekoniecznie to,co normalny klient tam otrzymuje.
Wystrój
Wystrój jest nowoczesny i kojarzy i się z francuskim bistro. Na ścianach ładne, duże fotografie z motywem kulinarnym, menu wypisane kredą, proste stoliki i dodatki. Do tego otwarty bar i część kuchni. Całość powoduje, ze ma się poczucie luzu i relaksu. Panowie w bardzo sztywnych garniturach lepiej poczują się w drugiej sali, bardziej kameralnej. Generalnie wszystko jest dość estetyczne i spójne, nie ma wydziwianych, pozbieranych starych mebli czy innych przypadkowych przedmiotów.
Obsługa
Zostałem sprawnie zauważony przez panią kelnerkę, która była uprzejma i czujna (chyba była osobą odpowiedzialną za salę). Wiedzę na temat potraw uzupełniała w kuchni, dość skutecznie. Zostałem też zaszczycony wizytą szefa, który namawiał mnie do spróbowania jednego dania, co do którego miałem wątpliwości (ale tylko takie czy się zmieści). Druga pani kelnerka była trochę bardziej wystraszona.
Zupę dostałem szybko, następne dania w akceptowalnym czasie. Nie byłem jednak typowym klientem, bo próbowałem ich bardzo wiele i spędziłem tam prawie dwie godziny. Podczas mojej wizyty było niewielu gości. Ze względu na to, że dania są przygotowywane na świeżo czas oczekiwania może być dłuższy, więc to nie miejsce na szybkiego hamburgera.
Jedzenie
Zupa rybna na styl paryski (10 PLN)
Zupa miała ładny zapach rybny i lekko kwaskowy. W środku było dużo śmietany, natomiast ilości ryby były dość symboliczne, świeży tymianek dawał trochę odcięcia (aczkolwiek nie był do końca obrany z łodyżek i trzeba je było wyjmować z między zębów), a ugotowana do miękkości cebula zapewne jest przyczynkiem do paryskiej nazwy. Zupa nadawała się ze względu na swoja łagodność dla osób, które mają rezerwę do zupy rybnej. Przyznaję, że to nie mój gust, ponieważ ja lubię mocno czuć rybę i owoce morza w zupie. Doprawiłem zupę stojącym na stoliku sosem Worchestershire i pieprzem i wtedy była bardzo dobra.
Przegrzebek pod maślanym sosem zapieczony z pomarańczową glazurą (21 PLN)
Dość ekskluzywna przystawka (1 szt.), ale warta spróbowania. Nazwa jest trochę myląca – spodziewałem się przegrzebka zapieczonego, nawet zrumienionego pod sosem lub glazurą. Przybył małż zanurzony w sosie, który był tylko leciutko zapieczony, półsurowy, w zasadzie tylko podgrzany- zachował swoją miękką konsystencję. Nie jadłem do tej pory tak surowego przegrzebka, miał mniej smaku niż smażony, ale był ciekawy. Natomiast sos, w którym pływał to poezja smaku – maślano-winny, z bazylią i owocowymi aromatami, podkręcony miodem, słodkawo-kwaskowy. Do tego zgrillowana bagietka z przypalonym smaczkiem. Wylizałem miseczkę 🙂
Półmisek owoców morza (65 PLN)
Zazwyczaj przy takiej okazji dostaje się te stworzonka delikatnie przyprawione i przetworzone (a nawet surowe), żeby eksponować ich smak. W tym wypadku było inaczej, ponieważ były one w sosie śmietanowym. Może to też powinny mieć w nazwie. W skład mojego dania wchodziły małże, różne krewetki, krążki kalmarów i mała ośmiorniczka. Wszystkie przyrządzone ze świeżych surowców, doprowadzone do odpowiedniej miękkości. Sos natomiast był uzależniająco dobry. Intensywny tak jak lubię – słono-ostro-kwaskowo-śmietanowy z dodatkiem pora. Wyjadłem cały z pomocą wcześniej wspomnianej grillowanej bagietki.
Stek z tuńczyka (69 PLN)
Tuńczyk jest rybą, która nie smakuje do końca jak ryba, śmiało mogą ją jeść mięsożercy tacy jak mój dziadek, który powiadał, że z ryb najlepiej lubi schabowego :). Stek był lekko wysmażony, właściwie tylko miał ściętą powierzchnię, w środku różowy. Był bardzo dobrze przyprawiony – ziołami, solą i grubym pieprzem, do tego grillowana limonka do samoobsługi. Danie pięknie pachnie, bardzo złożonym aromatem.Dodatkiem są grillowane warzywa, które nie są niczym szczególnym w smaku oprócz czerwonej papryki, która była soczysta i słodka. Genialnym dodatkiem natomiast były ziemniaczki w łupinach podsmażone w maśle. Jeśli komuś brakuje ostrości to jest odrobina sosu chilli.
Połówka homara na tagliatelle (60 PLN)
To jest ekskluzywne danie – nie ma co owijać w bawełnę. I nie jest to danie na wielki głód tylko do posmakowania. Wygląda pięknie i można przy okazji się popisać umiejętnością posługiwania się szczypcami do kruszenia odnóży. Zacznę od tagliatelle – aromatyczne, z dodatkiem bazylii, chilli i czosnku – ugotowane i zanurzone w oliwie. Dla mnie nieco za tłuste, chociaż ta oliwa była smaczna. Może to miało być dopełnienie do chudego homara. Sam homar był pyszny- soczysty, słodkawy, można go przyprawić grillowana limonką. Warto też rozłupać tę łapę i szczypce, bo zawartość jest nawet smaczniejsza niż odwłok.
Otrzymałem także mały deser – free-style bym go nazwał, bo nie ma go w karcie. Na poczekaniu szef wymyślił coś lekkiego, ale pysznego – sezonowe, surowe owoce pod ciepłym zabajone i cukrem brązowym. Słodki jajeczny sos i kwaśne owoce – proste, smaczne, eleganckie. Spytajcie – może tez wam coś wyczaruje…
Podsumowując
Dobre miejsce na zjedzenie w Poznaniu owoców morza. Najlepiej od środy do piątku, kiedy są świeże. Kuchnia ma pole do kreatywności, pierwsza strona menu jest często zmieniana, kucharz może ją sobie dowolnie wymyślać, zamawiać produkty i eksperymentować. Widać w tym zainteresowanie i pasję. Kucharz ma wyczucie smaku i estetyki, nawet jeśli nie wszystkie elementy potrawy mi odpowiadały. Trudno mi się wypowiedzieć, co do wyrównanego lub poziomu kucharzy po jednej wizycie. Powrócę do tego lokalu, żeby spróbować części mięsnej i uzupełnię relację. Fajna atmosfera luźnego bistro. Lokal z wyższej półki cenowej.