Wakacyjny czas nastał.. więc pora na recenzje z innych stron kraju i świata.
Przez ostatni tydzień przebywałem w Lublinie i okolicach. Była to także okazja do gastronomicznej podróży. Stare miasto w Lublinie jest ładne i ma swój klimat. Dla mnie to skrzyżowanie 'cesarsko-królewskiego’ Krakowa z wileńską kresowością.
Miałem ochotę na pewną zmianę w moim jadłospisie,więc poszukiwałem kuchni polskiej, ludowej.Na Rynku trafiłem na restaurację Sielsko-Anielsko. Ładnie napisane menu, przystępne ceny. Wystrój 'w klimacie wiejskim’. Ogródek podzielony na część ciemną i jasną. Imitacja wiejskiej studni. Wchodzę więc.
Zupa
Z powodu panującego upału oraz moich upodobań zamawiam Chłodnik litewski na botwinie.
Wszystko jest podane w fajnych,glinianych naczyniach. Ale mimo bliskości wschodniej granicy ten chłodnik nie słyszał raczej o Litwie. Trzeba przyznać,że godna ilość warzyw była w środku,natomiast w smaku przeważało kwaśne mleko albo jogurt,a obecności buraczków trzeba było się domyślać. Kolor był lekko różowy, a smak nijaki. Na pewno nie buraczkowy, nie zaostrzony szczypiorkiem czy tez dużą ilością koperku. Ale jak się jest głodnym i jest gorąco, a zostało szybko podane… zostało zjedzone.
Na drugie zamówiłem Ozorki Biskupa- specjalność regionalna. Wahałem się między tym,a świeżonką, której.. w sumie nigdy w życiu nie jadłem.
Zanim dane było mi ich skosztować parę innych rzeczy się wydarzyło…
Czekadełko
Najpierw przyszły czekadełka: dwa rodzaje chleba -ciemny i jasny, smalec ze skwarkami, twarożek i ogórki kiszone (wszystko w cenie dania głównego). Taki wiejski standard, wydaje się prosty, pozwala na zapełnienie żołądka przed głównym daniem, co za tym idzie zapewnia sytość konsumenta. Ale… w praktyce nie jest tak prosto. W wypadku tego lokalu był naprawdę dobry chleb żytni, w miarę dobry twarożek, choć jak dla mnie zbyt delikatnie przyprawiony. Ogórków było dużo,ale były bardzo słone, a smalec.. hm… na ile sposobów można go zrobić, z cebulką, z jabłkami, z majerankiem, ze śliwkami… można łyżką jeść. Ale tutaj były po prostu skwarki ze słoniny bez specjalnego smaku. Dzieliłem się nim z wychudłym kotem, który przychodził na żebry.
Danie główne
Potem przyjechało danie główne. Ozorki z ziemniakami smażonymi w maśle z ziołami. Już na pierwszy rzut oka było widać,że coś jest nie tak. Jak dziabnąłem widelcem mięso okazało się mieć konsystencję szynki lub innego mięśnia,ale na pewno nie ozorka. W smaku było nijakie. Ot usmażone mięso, nawet niezbyt popieprzone i posolone. Intuicja mnie nie myliła- dostałem świeżonkę. Przy okazji miałem możliwość spróbowania… niestety z efektem negatywnym. Nie przekreśla to świeżonki jako dania, o czym pisze w innej recenzji.
Trzeba przyznać,że obsługa (inna kelnerka zaczepiona w locie) zachowała się profesjonalnie. Najpierw sprawdziła, co zamówiłem, a potem zaproponowała mi, po pierwsze rabat z powodu błędu oraz że może jednak zostanę przy świeżonce. Po mojej odmowie zamówiła dla mnie ozorki.
Po trzech pozycjach ze średnimi wrażeniami już wiele się nie spodziewałem (dobrze że Warka była chłodna). Ale na koniec spotkało mnie zaskoczenie.
Co prawda smakowicie opisane zmieniaczki okazały się średnie,ale już ozorki i sos grzybowy były przednie. Użycie liczby mnogiej w menu to pewne nadużycie, bo ozorek był jeden, ale smak rekompensował ilość. Ozorek był odpowiedniej miękkości z sosem grzybowo śmietanowym, do którego użyto grzybów leśnych, mimo że nie sezon teraz. Palce lizać.
Podsumowując
cudzoziemca można zaprosić, ale dla nas to dość duża loteria. Ozorki polecam.
Na koniec mała dygresja. W centralnym punkcie Starego Miasta trudno się napić piwa z Lubelskiego Browaru. Trzeba pójść w uliczkę… szkoda. Na ulicy Grodzkiej 15 polecam mały browar. Mają ładny taras, w pomieszczeniach browaru w piwnicy też można posiedzieć. Warto takie inicjatywy popierać, chociaż nad piwem i obsługą (nikt się nie interesuje przez pół godziny) muszą popracować. Kuchni nie próbowałem. Powodzenia!
Regionalnego Piwa można się przecież napić w Sielsko Anielsko. Mają tam własna markę piwa: sielskie jasne i sielskie ciemne oraz lokalne piwo perła: chmielowa lub niepasteryzowana.
To miło słyszeć. Ja tam byłem juz dawno temu – wtedy nie było, ale dobrze ,że zmiany idą w tę stronę 🙂