Racja armii malezyjskiej 24h menu D

Racja armii malezyjskiej menu D to spory worek tak samo wyglądających torebek. Niewiele jest innych dodatków – suchary, cukier, herbata, dżem, mleko w proszku. Całość dostarcza jednak zróżnicowanych smaków i wartości odżywczych na cały dzień. Podejrzewam, że do tego osobno może być podawany ryż, aby zapewnić „wypełniacz” i lepiej wykorzystać sos w potrawach. Zapraszam do zapoznania się z zawartością oraz moimi wrażeniami.

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D

zawartość:

  • ryba w sosie słodko-ostrym
  • anchovies w ostrym sosie pomidorowym
  • curry z kurczaka
  • kurczak w sosie własnym
  • warzywa w sosie
  • ananas w korzennym sosie pikantnym
  • ananas słodki w syropie
  • papaja w syropie
  • deser z ciemnego ryżu
  • dżem ananasowy
  • krakersy
  • herbata
  • mleko w proszku
  • cukier, sól
  • chusteczki
  • witaminy C i B
Racja armii malezyjskiej 24h Menu D

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D

Rację trzeba było podzielić samemu na posiłki, na dodatek zorientowanie się we właściwej zawartości torebek nie było proste, ponieważ translator tłumaczy pojedyncze słowa i to nie wszystkie. Ja na pierwszy zestaw wybrałem:

  • curry z kurczaka, deser ryżowy, krakersy, ananas w syropie oraz herbatę

Curry z kurczaka (filet) było umiarkowanie pikantne i smaczne, sos był dość rzadki. Ponieważ waga w torebce to tylko 140g to moim zdaniem do tych dań żołnierze dostają jeszcze osobno ryż-wtedy robi się normalne danie.

Ananas już miałem okazję jeść w racji policyjnej-jest bardzo słodki, taki prawie kandyzowany, ale jako deser spełnia swoją rolę. Najciekawszy elementem był deser w postaci ryżu gotowanego w słodkim sosie – w zasadzie danie u nas nie spotykane. Mimo niezbyt bogatego smaku był całkiem smaczny. Krakersy są słodkawe i dość miękkie.

Herbata jest słabej jakości- w zasadzie tylko brązowa woda.

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D - curry z kurczaka, deser ryżowy, ananas w syropie

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D – curry z kurczaka, deser ryżowy, ananas w syropie

Na drugi posiłek wybrałem:

  • anchovies w ostrym sosie pomidorowym, warzywa w sosie, papaję w syropie, dżem ananasowy, krakersy oraz herbatę z mlekiem

Anchovies w ostrym sosie to moim zdaniem bardzo smaczne danie – jadłem je już w racji policyjnej. Niemniej jednak jest naprawdę ostre i smak tych ryb nie każdemu odpowiada. Bardzo smaczne okazały się warzywa w sosie – starkowane w cienkie wiórki, a sos był zawiesisty i pełen azjatyckich przypraw, niezbyt ostry. żałuję, że go nie podgrzałem. Dogotowałem sobie natomiast do tych dań ryżu i to sprawiło,że jadło się je dużo lepiej (a anchovies w ogóle dało się zjeść…).

Papaja w syropie była po prostu słodka, chociaż na końcu pozostawał na języku ciekawy posmak – jakby miodowy. Dżem ananasowy mnie nieco zawiódł, ponieważ był słodki, a nie smakował ananasem. Herbata z mlekiem i cukrem była lepsza niż bez dodatków- zrobił się napój mleczny.

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D - anchovies w sosie pomidorowym, danie warzywne i papaja w syropie

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D – anchovies w sosie pomidorowym, danie warzywne i papaja w syropie

Na koniec zostawiłem sobie:

  • ananasa w korzennym sosie, rybę słodko-ostrą i kurczaka w sosie własnym, do tego herbata z cukrem i mlekiem

Nie wiem co to była za ryba, natomiast na pewno jakaś większa sądząc po wielkości kawałków. Sos był średnio ostry, dość przyjemny, natomiast sama ryba była gorzkawa.

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D - ryba w sosie

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D – ryba w sosie

Kurczak był daniem o zupełnie europejskim smaku, w rzadkim sosie, duszony – najmniej oryginalne danie. Dobrze do niego pasował ten pikantny ananas z gęstym sosem pomidorowym z przyprawami. Przyprawy nadawały głęboki, korzenny smak, myślę,że był tam czarny kardamon, chociaż naprawdę trudno rozróżnić poszczególne składniki.

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D - kurczak i ananas na ostro

Racja armii malezyjskiej 24h Menu D – kurczak i ananas na ostro

Ostatnia wersja herbaty – zrobiona w ok. 120 ml wody, z łyżeczką cukru i mlekiem była najlepsza. Ponieważ mleka była mało całość zrobiła się gęsta, tłustawa i słodka.

Cała racja jest naprawdę ciekawa i smaczna. Brakuje trochę zimnych napojów i małych przekąsek, ale same dania są wysokiej jakości. Torebki nie są zbyt duże, ale jak się posumuje ich wagę to wychodzi ponad kilogram.

Recenzja video w jęz. angielskim:

 

 

Pikantna przekąska – Śledzie w sosie pomidorowym z curry

Śledzie w sosie pomidorowym mogą się wydawać banalną potrawą i dobrze znaną. Ten przepis dodaje im ostrości i intensywności w smaku. Dobra propozycja na przekąskę, albo zakąskę 😉 nawet do grilla…

Składniki:

  • 400g filetów śledziowych matjas
  • 3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 3 łyżki octu winnego
  • 3 łyżki cukru
  • 3 łyżeczki przyprawy curry
  • 1/2 łyżeczki zmielonego czarnego pieprzu
  • 1/2 łyżeczki ostrej musztardy
  • 1 łyżka oleju rzepakowego lub słonecznikowego

Jak to zrobić?

  1. Filety śledziowe wymocz w wodzie ok 6 godzin lub przez noc
  2. Pozostałe składniki dobrze wymieszaj
  3. Pokrój śledzie na kawałki nadające się do zjedzenia „na raz”
  4. Włóż do słoika przekładając sosem
  5. Wstaw na dobę do lodówki
  6. Rozkoszuj się smakiem 🙂
Pikantna przekąska - Śledzie w sosie pomidorowym z curry

Pikantna przekąska – Śledzie w sosie pomidorowym z curry

Restauracja Taj-India, Poznań – opinia i wrażenia

Przeżycie podniebienne wysokich lotów. Podniebiańskie wręcz. Za chwilę wytłumaczę dlaczego…

Restauracja (www.tajindia.pl) jest w Poznaniu od 15 lat i jej kuchnia jest obsadzona przez Hindusów. Niech Was nie odstraszy szyld nieco pachnący latami 90-tymi. W środku są autentyczne Indie – w wystroju i na talerzu. Elementy wystroju zostały specjalnie sprowadzone i nie są chińskimi imitacjami. Jest to jedyny lokal,w którym byłem, który ma we wnętrzu huśtawkę :). Karta jest obszerna,ale kuchnia tego rejonu jest bogata i różni się w zależności od lokalizacji. Kucharze stwierdzili,że jeśli mają pokazać choćby reprezentację tej różnorodności to musi byc taka duża. Kuchnia doskonale wie, co ma robić i nie jest tam potrzebny nadzór menedżera, co nieczęsto się zdarza. Potrafią i lubią to robić. Jeśli macie znajomego Hindusa to można go tam zaprosić, ponieważ dla „swoich” mogą zrobić oryginalną wersję dań – jak się domyślacie – z dużo większą ilością przypraw.

Dania są przyrządzane z użyciem przypraw i składników sprowadzanych przez nich z Indii. Dodatkowo pewne surowce takie jak: jogurt czy ser robią sami, na miejscu. O wyjątkowości tych smaków powiem jeszcze później, po opisach dań.

Uczta w Taj-India

Uczta w Taj-India

Wystrój

Wystrój tego lokalu to materiał na osobną relację. Jak już wspominałem jest on oryginalny, bardzo bogaty i różny od pozostałych polskich oraz „polsko-wschodnich” lokali, które widziałem. Bogato rzeźbione drzewo, złocenia, obrazy, przedmioty i ten widok przez okno… 🙂

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India – huśtawka

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

A takie widoki przez okno...

A takie widoki przez okno…

 Obsługa

Obsługa jest polska, ta sama od paru lat. Pani jest zorientowana w potrawach i składnikach, z których sa zrobione. Stara się pomóc odnaleźć w gąszczu bogatego menu z obcymi nazwami.

 Najważniejsze,czyli jedzenie…

Dzięki tak szerokiej karcie można odwiedzić tę restaurację wiele razy nie powtarzając dań. Karta składa się z przystawek, zup i czterech rozdziałów: wegetariańskie, drób, ryby i jagnięcina. Plus oczywiście deser, napoje,wina…

Przystawka

Paneer pakora

Przystawkę dostałem po około 15  minutach. Kawałki sera domowej roboty panierowane i smażone w towarzystwie surówki kapuścianej. Do tego podawane 3 rodzaje sosów: słodko-kwaśny, miętowy i ostry. Ser ma delikatną konsystencję i łagodny smak. Panierka pachnie curry,ale ma delikatny smak, aby nie zagłuszyć sera. Wspaniałe, wyważone połączenie. Z sosów najbardziej mi smakował słodko-kwaśny,ale miętowy, lekko słony też jest warty uwagi. Ostry jest dla hardcorów – spróbowałem odrobinkę. Da się zjeść, ale to naprawde nie są żarty… Surówka jak najbardziej pasująca- chrupiąca, słodko-kwaśna. Spożyłem w całości 🙂

Paneer pakora

Paneer pakora

Sosy do przystawek

Sosy do przystawek

Zupa -Mushroom shorba

Nie ukrywam, że to najtrudniejsza część relacji. Specjalnie nie wybrałem zupy madras-rasam-hot-sour itd-… tylko swojską nazwę czyli grzybową, bo byłem ciekaw jak to zrobią.  Zrobili,co mogli :). Jest to coś w rodzaju kremowego, esencjonalnego bulionu z pieczarkami (nie smażonymi, tylko gotowanymi). Nie jest to złe, ale jak dla mnie trochę za mało grzybowe i nie pasuje do reszty krajobrazu kulinarnego. Może to było podyktowane chęcią dostarczenia czegoś swojskiego dla zszokowanych podniebień. Pani kelnerka zresztą dobrze wiedziała o co chodzi – gdyby nie to, że ja miałem dania zdecydowane na 100% to pewnie by mi poradziła indyjską zupę…

Zupa grzybowa - mushroom shorba

Zupa grzybowa – mushroom shorba

UCZTA GŁÓWNA

Malawi kofta – wegetariańskie pulpety

Niewątpliwie największe odkrycie smakowe podczas tej wizyty. Pachnące lekko kokosem, mięciutkie, w kremowym sosie. Niesamowite bogactwo smaków, w środku zapewne fasola, smażone ziemniaki, cebulka, rodzynki, płatki migdałów. Smak słodko-pikantny-curry, a wszystko wykończone kokosem. Ale ani takim jak płatki kokosowe (czyli kojarzącym się ze słodkim ciastem), ani takim jak w mleku kokosowym. Nie sposób do końca opisać bogactwa tego smaku. Podczas jedzenia pozostałych potraw nie mogłem się powstrzymać,aby nie wrócić do tych kulek…

Malawi kofta

Malawi kofta

Mutton rara

Danie, które zdaje się jest nowością w karcie. Gulasz z jagnięciny oznaczony w karcie jako ostry. Jak na moje, przeciętne podniebienie (a mam polskiego kolegę, który mi udowodnił, że potrafi rozróżniać pikantne smaki powyżej mojego progu bólu… pozdrawiam Cię Artur 🙂 ) – pikantne, ale całkiem akceptowalne. Oznacza to,że było ostre, ale czułem wszystkie smaki. Cynamon, czosnek, imbir… Wyczuwalnym smakiem jest .. smak pieczonego mięsa. Pyszny, a towarzyszą temu mięciutkie warzywa. Smak tych warzyw trochę kojarzy mi się ze wspomnieniem z dzieciństwa, kiedy moja mama robiła baranine duszoną w warzywach… Samo mięso jest miękkie, rozpada się w ustach. Spróbujcie po prostu.

Mutton rara

Mutton rara

Fish bahar 

Ryba (spore kawałki) w sosie czosnkowo-pomidorowym z kokosem. Danie łagodne, o bogatym, słodko-kwaśnym smaku. Sos pomidorowy nie oznacza, że czujemy kwas z pomidorów, jak to się zdarza we włoskich sosach. Zapach jest raczej warzywny, a wspomniany kokos jest lekką nutą i nieobezwładniająca słodkością. Bezpieczny wybór dla osób mających małe doświadczenie ze wschodnią kuchnia, jak również dla dzieci. Nie muszę dodawać, że pochłonąłem w całości 🙂

FIsh bahar

FIsh bahar

Chicken curry

Klasyczna potrawa, której zapach najbardziej kojarzy się z tym, co Polak rozumie pod słowem „curry” – czyli przyprawy curry spotykanej w każdym sklepie. Dominującą nutą just cumin (kmin rzymski), całość smaku jest raczej łagodna, zaokrąglona śmietaną. Mięso dobrze uduszone, miękkie, nie suche. Należy wspomnieć o konsystencji tych gulaszów / sosów. Jest idealnie gładka, nie tylko w smaku,ale także na języku. To również bezpieczny wybór dla osób zaczynających przygodę ze Wschodem.

Chicken curry

Chicken curry

Deser, czyli mango lassi

Karta deserów nie jest może zbyt powalająca i przyznaję, że nie miałem zamiaru brać żadnego (bo wiedziałem,że nie będzie już miejsca 🙂 ). Ale pani kelnerka namówiła mnie na klasyk – mango lassi – domowej roboty jogurt (zapomnijcie o kwasiorach „naturalnych” sprzedawanych w supermarketach…) z dodatkiem mango. Mango na dodatek nie należy do moich ulubionych owoców,ze względu na swój specyficzny posmak (kto jadł to wie o co chodzi…). Spodziewałem się zatem kwasiora wymieszanego z tym specyficznym smakiem. A otrzymałem… mmm.. wręcz ekstatyczne przeżycie, jak mówi pan Makłowicz „małmazyjne”. Idealnie zbalansowana słodycz i lekki kwasek, z idealnie gładką , bez żadnej grudki konsystencją. Absolutnie polecam to na koniec. Po rozmowie z panią kelnerką okazało się,że to jedno z niewielu dań, które świadomie robią z owoców konserwowych, ze względu na zachowanie jakości i właśnie ten posmak, który mi nie odpowiada. Jak to mówią Wyspiarze (oraz kucharze w Taj-India – serio – porozumiewają sie z nimi po angielsku) „must have”.

Mango lassi

Mango lassi

Podsumowując

Jeśli chcecie spróbować autentycznej indyjskiej kuchni – w wersji europejskiej, a nawet oryginalnej – to warto wstąpić do Taj-India. Bezpieczniej w ciągu tygodnia, niż w weekend, bo wtedy trzeba rezerwować stolik z wyprzedzeniem. Przede wszystkim dostaniecie autentyczne potrawy z autentycznymi przyprawami przyrządzone przez ludzi, którzy wiedza,co robią, bo to ich kuchnia domowa. I na dodatek lubią to robić. Nie ma wpadek. Może się tylko zdarzyć, że w ferworze dużego ruchu dostaniecie doprawione orygnialnie,a nie europejsko, ale wtedy otrzymacie koretkę zamówienia :).

To, co odróżnia tę kuchnię od naszych wyobrażeń o indyjskim doprawianiu to dwa elementy: balans smaków i gładkość. Balans oznacza, że nie otrzymacie dań za bardzo przyprawionych i zdominowanych smakiem jednej przyprawy, a będzie to niesamowity, harmonijny buket smaków i zapachów. Gładkość oznacza idealne dobranie tekstury potraw – gładkości, bądź szorstkości dobranej do rodzaju dania. Kucharze w Taj-India są w tych dziedzinach mistrzami. Spytajcie się pani Gessler, która przyprowadzała tu swoich „rewolucjonistów” hinduskich, żeby pokazać jak wygląda dobra kuchnia :).

Byłem w tej restauracji już 4 razy i dania mi pasowały bardziej, albo mniej, ale nigdy nie były niedobre, albo byle-jakie. Ostatnia wizyta była w 99% udana… Na pewno się tu jeszcze pojawię. Warto też docenić poziom cen – danie główne w granicach 25-35 zł. Proszę znaleźć uczciwe danie z jagnięciny za 30 złotych…. Smaki są wyszukane, a poziom cen niewyszukany…

SMACZNEGO!