Bloger Chef to konkurs dla blogerów kulinarnych organizowany przy udziale sponsorów branżowych – Winiary, Fit&Easy (sałatki), Jan Niezbędny, Ole!, Sery Serenada, Apetita, a także partnerów Bakalland, Kenolux (świetna chemia profesjonalna do kuchni), Stalgast (sprzęt kuchenny), Fiskars, Sony (potrawom trzeba robić zdjęcia) DeLonghi (ach ta kawa z ekspresu…) i oczywiście Kenwood, który funduje duże, piękne nagrody w postaci wartościowego sprzętu. W tym roku honorowym patronatem konkurs objęła Fundacja Szefów Kuchni i Euro-Toques Polska, co dowodzi,że żartów nie ma – trzeba tu poważnie gotować !
Tegoroczny finał odbył się dzięki gościnności Windsor Palace Hotel w Jachrance. Tegorocznym zwycięzcą został Paweł Urbański z Kuchni Słonia. Gratulacje !
Trzeba przyznać,że tegoroczny finał stał na wysokim poziomie. Uczestnicy postawili sobie ambitne zadania, potrawy miały dużo składników, a wszystko było robione od zera. Godzina czasu to niewiele i ostatnie minuty były bardzo gorące. A zegar Mirka Drewniaka jest nieubłagany… Po krótkim wstępie i przygotowaniu składników – „bomba poszła w górę”, a robota im się w rękach paliła… Wkrótce sala wypełniła się pięknymi zapachami.
Pierwsza część finału polega na wykonaniu wcześniej zgłoszonego dania w ilości 4 porcji w ciągu godziny, zaczynając od surowych składników. Oto propozycje finalistów:
- Wątróbka drobiowa z sosem wiśniowym i puree ziemniaczano-jabłkowym z duszoną modrą kapustą – Martyna Sobka smakiempisany.blogspot.com
- Kopytka z bobu z sosem miętowo-bazyliowym – Karolina Żelasko kuchniasmakoszy.blogspot.com
- Stek Rib-eye z sosem z wątróbek z czerwonymi porzeczkami – Anna Kosterna-Kaczmarek – czosnekwpomidorach.blogspot.com
- Wielkopolska perliczka w zatarze – Paweł Urbański – kuchniaslonia.blogspot.com
- Comber Jagnięcy z sosem figowym-porto, puree z groszku i pietruszki, Joanna Kozłowska – na4widelce.blogspot.com
Wszyscy uczestnicy zmieścili się w czasie, ładnie zaaranżowali swoje dania i zdołali opanować swoje stanowiska pracy, co nie jest takie proste, ponieważ nie są to warunki w pełni kuchenne…
Druga tura finałowa polega na tzw. „czarnej skrzynce”. Uczestnicy odkrywają pudełka, gdzie znajdują się składniki, których muszą użyć w potrawie. Następnie mają 3 minuty, aby z produktów zgromadzonych na sali dobrać sobie resztę składników. To oznacza, że w kilkadziesiąt sekund muszą wymyślić chociaż koncepcję dania, które w ciągu następnej godziny zrobią.
Tym razem składniki obowiązkowe stanowiły: mielony imbir (Apetita) i żurawina suszona (Bakalland). Do tego finaliści dobrali różne składniki – dużym powodzeniem cieszyła się wołowina, sałaty, ale także zdarzył się boczek, a nawet kaszanka. Zwycięzca, czyli Paweł skomponował sałatkę (jako baza różne mieszanki Fit&Easy z winegretem i smażonym boczkiem), na której podał podsmażoną polędwicę, wraz z konfiturą z żurawiny i imbiru, a obok marchewkę i cukinię z drugim rodzajem winegretu, całość była ozdobiona młodą kukurydzą podsmażoną i przyprawioną cebulą, ziołami i chilli (Słoniu, wybacz, jeśli czegoś nie zanotowałem…). Jury jak oceniało tę potrawę to niewiele mówiło, co było dobrym znakiem. Mirek oczywiście wydłubał widelcem plasterek chilli i się mu przyglądał, ale to już tylko dla zasady…
Następnie odbyły się warsztaty z syfonami ISI, o których napiszę w osobnym wpisie.
Całość zakończyła kolacja w formie bufetu, którą rozpoczęło ogłoszenie wyników. Napięcie rosło, aż w końcu się dowiedzieliśmy, kto został Bloger Chefem 🙂 Ja najbardziej kibicowałem Pawłowi (wiadomo-Wielkopolska 🙂 ) oraz Ani Kostrzewie-Kaczmarek, która zajęła drugie miejsce (bo to ona wygrała w moim półfinale…)
Na koniec kolacji ogranizatorzy zafundowali nam niezwykła atrakcję – degustację owadów. Musze przyznać, że od pewnego czasu już wewnętrznie się przełamałem co do takiej degustacji, nawet myślałem, żeby się w Warszawie wybrać do restauracji, która ma to w ofercie. Owady przed przyrządzeniem są uśmiercane w łagodny sposób – np. przez obniżanie temperatury, więc nie są smażone żywcem.
Na początek poszły larwy mączniaka. Są lekko chrupiące, mają delikatny smak, fajna przekąska, należy je w miarę szybko jeść, póki są chrupkie, bo po czasie miękną. Z drugiej strony talerza znajduje się hit wieczoru- czyli świerszcze bananowe smażone w głębokim oleju z chilli. W smaku nie mają nic wspólnego z bananami, były pikantne i bardzo chrupiące. W sumie zjadłem ze 2 talerze….
Chwilę wahania miałem przed konsumpcją dużego chrząszcza przypominającego karalucha, ale w tej degustacji najważniejsze było długo się nie zastanawiać… Był bardziej mięsisty i trochę trzeba było pogryźć chitynową osłonkę. Do tego był sos sojowy i sos śliwkowy. Na ostatnią atrakcję czyli skorpiona nie załapałem się, bo było ich za mało – w skorpionie je się tylko odwłok – tak jak w raku. Szczypce są za małe do jedzenia.
Drugą część wieczoru zajął pokaz kuchni szefa hotelu Windsor – zupy przygotowywane za pomocą CookingChefa Kenwooda. Pierwszą zupą był barszcz z pieczonych buraków zrobiony w kilka minut (oczywiście buraki były wcześniej upieczone). Był naprawdę smaczny. Drugim daniem był chłodnik na bazie jogurtu i różanej herbaty Posti zaostrzony imbirem i miętą. Ciekawe połączenie.
Dużo innych zdjęć możecie obejrzeć na fanpage Bloger Chefa.
Na koniec należą się podziękowania organizatorom, którzy włożyli ogromną ilość pracy, nie tylko w finał, ale w całe półrocze konkursu – Kasi Szatkowskiej (W krainie smaku) oraz Markowi Bielskiemu (Doceń polskie), a także licznemu gronu sponsorów wymienionemu na początku. Będę się bardzo cieszył, jeśli w przyszłym roku odbędzie się trzecia edycja konkursu i na pewno będę brał udział.