Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole

W ostatni weekend 22-23.04.2017 miałem okazję uczestniczyć w „rendez-vous z jagnięciną” – seminarium  poświęconemu promocji jagnięciny i regionu Zakola Wisły. Nowa, regionalna marka tej okolicy nazywa się „Niech Cię Zakole”, a osobą prowadzącą projekt jest Piotr Lenart. W tej chwili już widać pierwsze efekty – coraz więcej gospodarstw agroturystycznych, producentów żywności i obiektów przyłącza się do akcji.

Na najbliższe weekendy „Niech Cię Zakole” przygotowało ciekawą i przystępną ofertę turystyczno-kulinarną.

Niech Cię Zakole - zaproszenie

Niech Cię Zakole – zaproszenie

Szlak  kulinarno-turystyczny

Promocja regionu przez turystykę kulinarną nie jest u nas bardzo rozwinięta, istnieje kilka szlaków kulinarnych, ale ich promocja nie jest zbyt aktywna. Aby połączyć wszystkie walory regionu – produkty, miejsca do zwiedzania, bazę hotelową, folklor trzeba włożyć sporo pracy. O tym jak promowano markę jagnięciny z Lubelszczyzny oraz jak to się robi w górach opowiadał Dr Andrzej Junkuszew z lubelskiego Uniwersytetu Przyrodniczego.

Promocja jagnięciny z Lubelszczyzny - Dr A. Junkuszew

Promocja jagnięciny z Lubelszczyzny – Dr A. Junkuszew

„Jak to się robi we Francji” przedstawił Piotr Lenart – tam festyny, jarmarki są dużą atrakcją turystyczną i opierają się na wąskim doborze lokalnych tradycji, składników, potraw. Często też zapraszani są reprezentanci współpracujących miast z zagranicy. Niestety u nas to partnerstwo ogranicza się często do wyjazdu towarzysko-konsumpcyjnego lokalnych władz, ewentualnie do wymiany szkolnej.

Piotr Lenart opowiada ze swadą "jak to się robi we Francji"

Piotr Lenart opowiada ze swadą „jak to się robi we Francji”

Potrawy

Wędliny z jagnięciny

Miałem okazję próbować wędzony udziec, kiełbasę z jagnięciny (nie „z jagnięciną”), karkówkę – wszystkie były smaczne i delikatne. Wszystkie wrażenia były odpowiednie – stopień słoności, zapach i smak wędzenia, a także konsystencja – odpowiednio sparzone.

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - wędliny z jagnięciny

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – wędliny z jagnięciny

Zupa z płuckami

Na wywarze z kości została ugotowana zupa, doprawiona przyprawami i pomidorami, płucka były mięciutkie. Właściwie próbowałem dwie wersje tej zupy – pierwszą „ascetyczną” – tylko lekko przyprawioną, drugą – widoczną na zdjęciu – właśnie z pomidorami i bardziej pikantną, zawierała też sezonowy dodatek przygotowany przez Grażyna gotuje – młode pokrzywy. Mógłbym jeść raz w tygodniu 🙂

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - zupa z płuckami i pokrzywami

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – zupa z płuckami i pokrzywami

Gulasz z serc

Jeden z przebojów tej degustacji – palce lizać ! – miękkie mięsko, przyprawione czosnkiem i majerankiem, aromatyczny sos. Wraz z domowym chlebem z Gzinianki – smakowało wymienicie !

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - gulasz z serc

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – gulasz z serc – fot. grazynagotuje.pl

Pieczona baranina i kiełbaski baranie

Pieczone w całości kawałki baraniny – w dwóch wersjach wypieczenia (średniej i mocno wypieczonej) dały możliwość posmakowania prawdziwej baraniny. Jeśli ktoś lubi ten smak to będzie zachwycony. Mięso nie przesuszone, smak nie zagłuszony mocnymi przyprawami. Mi (i większości towarzystwa) przypadła bardziej do gustu wersja dopieczona i dosmaczona. Zapach, soczystość, miękkość.. mmmm…

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - pieczona baranina

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – pieczona baranina

Kiełbaski mają zdecydowany smak (choć nie są pikantne) i stanowią świetne uzupełnienie pieczeni.

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - kiełbaski baranie

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – kiełbaski baranie

Przy odrobinie szczęścia można też spróbować unikalnych potraw. Ja miałem po raz pierwszy w życiu okazję jeść jądra baranie – były smażone i przyprawione czosnkiem i majerankiem. W konsystencji były bardzo delikatne, smak miały intensywny, ale to chyba wina zbyt dużej ilości soli. Niemniej jednak… trochę mi stawały w gardle… chyba jeszcze nie pora dla mnie na ten specjał 😉

Jagnięcina - turystyka kulinarna Niech Cię Zakole - jądra baranie

Jagnięcina – turystyka kulinarna Niech Cię Zakole – jądra baranie

Zapraszam Was do zobaczenia ciekawych i pięknych miejsc (ach, ten widok na Zakole…), poznania ciekawych i pełnych pasji ludzi, a także posmakowania autentycznych, lokalnych przysmaków !

Kotlet jagnięcy pieczony

Kotlet jagnięcy pieczony to proste i smaczne danie. Dopieczenie go w piekarniku powoduje, że trudniej go przypalić, albo wysuszyć. Kotlet jest aromatyczny i soczysty. Dużo też zależy od surowca – polecam raczej grubsze kotlety. Mi się udało kupić nowozelandzką jagnięcinę w Tesco. Jest dość droga, ale nie jem tego na codzień, a chciałem bardzo spróbować. Ta jagnięcina  to nie jest schab, ale plaster z udźca, ma naprawdę dużo mięsa.

kotlet jagnięcy pieczony

kotlet jagnięcy pieczony

składniki

  • kotlet jagnięcy
  • 2 ząbki czosnku rozgniecione
  • pół łyżeczki rozmarynu (świeży posiekany lub suszony)
  • łyżeczka tymianku
  • łyżka posiekanej świeżej mięty
  • 60 ml oliwy z oliwek
  • 1 łyżka octu – jabłkowy lub z białego wina
  • sól, pieprz

Jak to zrobić ?

  1. Wymieszaj zioła z oliwą i czosnkiem. Posól i popieprz kotlet, a następnie otocz w oliwie z przyprawami. Zakryj folią i włóż do lodówki na 24 godziny lub na noc.
  2. Rozgrzej piekarnik do 160 stopni z termoobiegiem (180 bez)
  3. Rozgrzej suchą patelnię, włóż kotlet i obsmaż krótko i mocno z obu stron.
  4. Włóż kotlet do naczynia żaroodpornego, polej resztą marynaty i octem, wstaw do piekarnika.
  5. Piecz w zależności od grubości – bardzo cienkie – 10 min, cienkie ok 20 min, mój miał ok. 2-3 cm grubości, piekł się 40 min. Na 10 min przed końcem zwiększ temperaturę o 20 stopni. Po wyjęciu daj odpocząć 5-10 minut.

SMACZNEGO !

 

 

Racja USA – MRE – jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą – HALAL

Racja USA – MRE – jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą – HALAL to pierwsza racja USA z certyfikatem HALAL, którą mogłem spróbować. Różni się ona od standardowych racji MRE nie tylko kolorem opakowania i torebek wewnątrz (zamiast brązowego jest przezroczyste), ale także tym, że nie ma tam krakersów, są dwie paczki zapałek zamiast jednej (nie wiem po co) i nie ma ciepłych napojów. Podobno ma też mniej konserwantów niż zwykła. Mimo wszystko jest to bogata racja, a samo danie główne jest wyjątkowo grubą torebką. Czy warto było spróbować? – czytajcie poniżej.

Racja armii USA - MRE - jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą - HALAL

Racja armii USA – MRE – jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą – HALAL

zawartość:

  • jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą (saag chole with lamb)
  • napój z owoców tropikalnych (bez soku owocowego)
  • budyń karmelowy (butterscotch pudding)
  • mieszanka owoców tropikalnych i orzeszków
  • mieszanka krakersów cheddarowych
  • cisteczka z czekoladą
  • mieszanka orzechów słodko-ostrych

dodatki:

  • standardowa łyżka MRE
  • ręcznik papierowy
  • papier toaletowy
  • cukier
  • sól, pieprz
  • 2 paczki zapałek
  • chusteczka odświeżająca

Danie główne – jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą

Danie składa się z kawałeczków jagnięciny (nie jest ich zbyt wiele), siekanego szpinaku i ciecierzycy. Muszę przyznać, że to danie jest bardzo dobre. Głównie dzięki doprawieniu – czuć kumin, przyprawy (jalapeno, czosnek, kurkuma, sok cytrynowy) , wymaga tylko troche soli. Jest kremowe dzieki dodatkowi śmietany. Nareszcie coś dobrze doprawionego.

Jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą

Jagnięcina ze szpinakiem i ciecierzycą

Przystawki

Inaczej niż w standardowych racjach USA nie ma tu krakersów, chleba, dżemu, masła orzechowego itp. Są natomiast różne zestawy do pochrupania.

Mieszanka suszonych owoców tropiklanych (papaja, rodzynki, kokos) i orzeszków ziemnych jest dobra – słodkawe owoce i orzechy (niesolone) – maja zarówno chrupkość, jak i słodycz

Mieszanka krakersów cheddarowych – różne formy ciasteczek – miło się na to patrzy, smakujące w miare jednakowo – krakersy po prostu, niezbyt słone i ten cheddar to raczej po kolorze, niż po smaku można rozpoznać… Ale generalnie naprawdę OK

Mieszanka orzechów słodko-ostrych – ciekawy zestaw orzechów, migdałów i ciasteczek orzechowych, rzeczywiście i słodkie i lekko ostre. W moim zestawie (produkowany 2014 r) ten element niestety się przeterminował i czuć było trochę zjełczały tłuszcz.

Przystawki - racja armii USA HALAL

Przystawki – racja armii USA HALAL

Desery i napoje

Są tu aż dwa – ciasteczka z kawałkami czekolady oraz budyń karmelowy. Ciasteczka pachną ładnie i przypominaja z grubsza polskie pieguski – są smaczne. Budyń wymaga szczególnej uwagi – jest gotowy – po prostu wyjmuje się go z torebki, czuć go nieco konserwantami, ale mniej niż się spodziewałem (jadłem gorsze, np niemieckie desery Oetkera z proszku…). Ma genialny smak – karmelowy, nieco grudkowaty – jakbyście krówki rozpuścili w budyniu. Najlepszy deser jaki do tej pory jadłem w racjach.

Budyń karmelowy - racja armii USA - HALAL

Budyń karmelowy – racja armii USA – HALAL

Do picia jest napój z owoców egzotycznych (tropical fruit mix punch). Producent zaznacza, że nie zawiera soku owocowego (przypomina mi sie stary dowcip: – czy sa frytki? – nie, bo skończyły się nam ziemniaki. – to może być bez 🙂 ).  Przeznaczony jest na 360ml wody. Ma przerażający, intewnsywny kolor broni chemicznej (czerwono-różowy), zapach landryny – miałem opory, żeby tego spróbować. W smaku okazało się nie takie złe – nie za słodki, nie smakuje landryną. Wolałbym wodę, ale w tej racji napój jest jednoczesnie źródłem witaminy C.

Napój o smaku owoców tropikalnych

Napój o smaku owoców tropikalnych

Podsumowanie

Najlepsza racja armii USA, jaką jadłem do tej pory bardzo dobrze doprawione danie główne, świetny deser, reszta na przyzwoitym poziomie.

Angielska wersja video:

https://www.youtube.com/watch?v=z9th0sDO9IA&feature=youtu.be

 

Zestaw dostaje stopień

plutonowy

 

Żeberka jagnięce duszone z cebulą

Prosty przepis na duszone żeberka jagnięce. Pyszny, bogaty smak dzięki zastosowaniu cebuli i musztardy wpisuje się dobrze w polską kuchnię. Nie chciałem tego delikatnego mięsa zrobić w sposób bardzo wydziwiony i z mocnymi, orientalnymi przyprawami, a jednocześnie nie chciałem, żeby było bardzo banalne. Mięso dostało intensywnego smaku dzieki marynacie z ostrej musztardy i sosu sojowego, zakwaszonej octem winnym (ja użyłem mojego czerwonego szalotkowego – marka własna Auchan). Ton sosowi nadaje rozgotowana cebula, która jest pyszna, a lekko smak podkreślają przyprawy – kolendra i koper, nie wybijają się jednak w smaku – wszystko jest zrównoważone.

Do tego dania podałem nieco ostrzejszą mizerię – ze świeżo starkowanymi wiórkami chrzanu.

Warto spróbować też tego przepisu z młodymi żeberkami wieprzowymi. Przepis autorski.

Składniki (na 3 osoby):

  • 1kg żeberek jagnięcych
  • 150 ml czerwonego wina
  • 150 ml wody
  • 2 łyżeczki ziaren kolendry
  • pół łyżeczki ziaren kopru włoskiego
  • 3 ziela angielskie
  • 1 duża cebula
  • 1/2 – 1 łyżka smalcu, może być gęsi
  • sól, pieprz czarny, ew. zagęstnik – mąka ziemniaczana lub kukurydziana

marynata:

  • 1 łyżka ostrej musztardy (Dijon, kozacka)
  • szczypta pieprzu
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżki octu winnego

mizeria z chrzanem:

  • 1 ogórek
  • łyżka posiekanejgo kopru
  • 3 łyżki śmietany 18% (może byc pół na pół z jogurtem)
  • sól, pieprz
  • łyżeczka świeżo startego korzenia chrzanu (wiórki trzemy wzdłuż korzenia), ostatecznie chrzan ze słoiczka

dodatki:

  • kuskus, bulgur, kasza, ziemniaki (u mnie gruby kuskus)
Żeberka jagnięce duszone z cebulą

Żeberka jagnięce duszone z cebulą

Jak to zrobić?

  1. Żeberka potnij na kawałki (każdy po 2 żeberka), wymieszaj z marynatą, odstaw do lodówki w zamkniętym pojemniku na 12-24 godzin.
  2. W garnku rozgrzej smalec, obsmaż z każdej strony kawałki żeberek
  3. Wrzuć cebulę pokrojoną w piórka (na plastry wzdłuż, następnie rozdzieloną na poszczególne cząstki) i lekko zeszklij, jeśli to konieczne dodaj tłuszczu
  4. Wlej wino, zeskrob z dna garnka to, co przywarło, wlej wodę
  5. Wrzuć ziele angielskie, kolendrę i koper zgnieć w moździerzu lub nożem na desce (najlepiej pod ścierką, bo będzie odskakiwać po całej kuchni), dodaj do sosu, dodaj szczyptę soli i trochę pieprzu
  6. Zagotuj, a potem zmniejsz ogień na bardzo mały – duś pod przykryciem ok 2 godzin, aż będzie miękkie
  7. Jeśli chcesz gęsty sos wyjmij kawałki mięsa i schowaj pod przykryciem, następnie łyżkę mąki ziemniaczanej/kukurydzianej rozrób w małej ilości wody i wlej do sosu ciągle mieszając. Gotuj ok 3 minuty.
  8. Ogórek obierz i pokrój w małe słupki (ok 3 cm), dodaj resztę składników, dopraw solą i pieprzem według swojego smaku
  9. Podawaj z dodatkami, mniam ! 🙂

Smacznego ! Jeśli Ci smakowało napisz w komentarzu i poleć wpis na Facebooku 🙂

Restauracja Taj-India, Poznań – opinia i wrażenia

Przeżycie podniebienne wysokich lotów. Podniebiańskie wręcz. Za chwilę wytłumaczę dlaczego…

Restauracja (www.tajindia.pl) jest w Poznaniu od 15 lat i jej kuchnia jest obsadzona przez Hindusów. Niech Was nie odstraszy szyld nieco pachnący latami 90-tymi. W środku są autentyczne Indie – w wystroju i na talerzu. Elementy wystroju zostały specjalnie sprowadzone i nie są chińskimi imitacjami. Jest to jedyny lokal,w którym byłem, który ma we wnętrzu huśtawkę :). Karta jest obszerna,ale kuchnia tego rejonu jest bogata i różni się w zależności od lokalizacji. Kucharze stwierdzili,że jeśli mają pokazać choćby reprezentację tej różnorodności to musi byc taka duża. Kuchnia doskonale wie, co ma robić i nie jest tam potrzebny nadzór menedżera, co nieczęsto się zdarza. Potrafią i lubią to robić. Jeśli macie znajomego Hindusa to można go tam zaprosić, ponieważ dla „swoich” mogą zrobić oryginalną wersję dań – jak się domyślacie – z dużo większą ilością przypraw.

Dania są przyrządzane z użyciem przypraw i składników sprowadzanych przez nich z Indii. Dodatkowo pewne surowce takie jak: jogurt czy ser robią sami, na miejscu. O wyjątkowości tych smaków powiem jeszcze później, po opisach dań.

Uczta w Taj-India

Uczta w Taj-India

Wystrój

Wystrój tego lokalu to materiał na osobną relację. Jak już wspominałem jest on oryginalny, bardzo bogaty i różny od pozostałych polskich oraz „polsko-wschodnich” lokali, które widziałem. Bogato rzeźbione drzewo, złocenia, obrazy, przedmioty i ten widok przez okno… 🙂

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India – huśtawka

Wnętrze Taj-India

Wnętrze Taj-India

A takie widoki przez okno...

A takie widoki przez okno…

 Obsługa

Obsługa jest polska, ta sama od paru lat. Pani jest zorientowana w potrawach i składnikach, z których sa zrobione. Stara się pomóc odnaleźć w gąszczu bogatego menu z obcymi nazwami.

 Najważniejsze,czyli jedzenie…

Dzięki tak szerokiej karcie można odwiedzić tę restaurację wiele razy nie powtarzając dań. Karta składa się z przystawek, zup i czterech rozdziałów: wegetariańskie, drób, ryby i jagnięcina. Plus oczywiście deser, napoje,wina…

Przystawka

Paneer pakora

Przystawkę dostałem po około 15  minutach. Kawałki sera domowej roboty panierowane i smażone w towarzystwie surówki kapuścianej. Do tego podawane 3 rodzaje sosów: słodko-kwaśny, miętowy i ostry. Ser ma delikatną konsystencję i łagodny smak. Panierka pachnie curry,ale ma delikatny smak, aby nie zagłuszyć sera. Wspaniałe, wyważone połączenie. Z sosów najbardziej mi smakował słodko-kwaśny,ale miętowy, lekko słony też jest warty uwagi. Ostry jest dla hardcorów – spróbowałem odrobinkę. Da się zjeść, ale to naprawde nie są żarty… Surówka jak najbardziej pasująca- chrupiąca, słodko-kwaśna. Spożyłem w całości 🙂

Paneer pakora

Paneer pakora

Sosy do przystawek

Sosy do przystawek

Zupa -Mushroom shorba

Nie ukrywam, że to najtrudniejsza część relacji. Specjalnie nie wybrałem zupy madras-rasam-hot-sour itd-… tylko swojską nazwę czyli grzybową, bo byłem ciekaw jak to zrobią.  Zrobili,co mogli :). Jest to coś w rodzaju kremowego, esencjonalnego bulionu z pieczarkami (nie smażonymi, tylko gotowanymi). Nie jest to złe, ale jak dla mnie trochę za mało grzybowe i nie pasuje do reszty krajobrazu kulinarnego. Może to było podyktowane chęcią dostarczenia czegoś swojskiego dla zszokowanych podniebień. Pani kelnerka zresztą dobrze wiedziała o co chodzi – gdyby nie to, że ja miałem dania zdecydowane na 100% to pewnie by mi poradziła indyjską zupę…

Zupa grzybowa - mushroom shorba

Zupa grzybowa – mushroom shorba

UCZTA GŁÓWNA

Malawi kofta – wegetariańskie pulpety

Niewątpliwie największe odkrycie smakowe podczas tej wizyty. Pachnące lekko kokosem, mięciutkie, w kremowym sosie. Niesamowite bogactwo smaków, w środku zapewne fasola, smażone ziemniaki, cebulka, rodzynki, płatki migdałów. Smak słodko-pikantny-curry, a wszystko wykończone kokosem. Ale ani takim jak płatki kokosowe (czyli kojarzącym się ze słodkim ciastem), ani takim jak w mleku kokosowym. Nie sposób do końca opisać bogactwa tego smaku. Podczas jedzenia pozostałych potraw nie mogłem się powstrzymać,aby nie wrócić do tych kulek…

Malawi kofta

Malawi kofta

Mutton rara

Danie, które zdaje się jest nowością w karcie. Gulasz z jagnięciny oznaczony w karcie jako ostry. Jak na moje, przeciętne podniebienie (a mam polskiego kolegę, który mi udowodnił, że potrafi rozróżniać pikantne smaki powyżej mojego progu bólu… pozdrawiam Cię Artur 🙂 ) – pikantne, ale całkiem akceptowalne. Oznacza to,że było ostre, ale czułem wszystkie smaki. Cynamon, czosnek, imbir… Wyczuwalnym smakiem jest .. smak pieczonego mięsa. Pyszny, a towarzyszą temu mięciutkie warzywa. Smak tych warzyw trochę kojarzy mi się ze wspomnieniem z dzieciństwa, kiedy moja mama robiła baranine duszoną w warzywach… Samo mięso jest miękkie, rozpada się w ustach. Spróbujcie po prostu.

Mutton rara

Mutton rara

Fish bahar 

Ryba (spore kawałki) w sosie czosnkowo-pomidorowym z kokosem. Danie łagodne, o bogatym, słodko-kwaśnym smaku. Sos pomidorowy nie oznacza, że czujemy kwas z pomidorów, jak to się zdarza we włoskich sosach. Zapach jest raczej warzywny, a wspomniany kokos jest lekką nutą i nieobezwładniająca słodkością. Bezpieczny wybór dla osób mających małe doświadczenie ze wschodnią kuchnia, jak również dla dzieci. Nie muszę dodawać, że pochłonąłem w całości 🙂

FIsh bahar

FIsh bahar

Chicken curry

Klasyczna potrawa, której zapach najbardziej kojarzy się z tym, co Polak rozumie pod słowem „curry” – czyli przyprawy curry spotykanej w każdym sklepie. Dominującą nutą just cumin (kmin rzymski), całość smaku jest raczej łagodna, zaokrąglona śmietaną. Mięso dobrze uduszone, miękkie, nie suche. Należy wspomnieć o konsystencji tych gulaszów / sosów. Jest idealnie gładka, nie tylko w smaku,ale także na języku. To również bezpieczny wybór dla osób zaczynających przygodę ze Wschodem.

Chicken curry

Chicken curry

Deser, czyli mango lassi

Karta deserów nie jest może zbyt powalająca i przyznaję, że nie miałem zamiaru brać żadnego (bo wiedziałem,że nie będzie już miejsca 🙂 ). Ale pani kelnerka namówiła mnie na klasyk – mango lassi – domowej roboty jogurt (zapomnijcie o kwasiorach „naturalnych” sprzedawanych w supermarketach…) z dodatkiem mango. Mango na dodatek nie należy do moich ulubionych owoców,ze względu na swój specyficzny posmak (kto jadł to wie o co chodzi…). Spodziewałem się zatem kwasiora wymieszanego z tym specyficznym smakiem. A otrzymałem… mmm.. wręcz ekstatyczne przeżycie, jak mówi pan Makłowicz „małmazyjne”. Idealnie zbalansowana słodycz i lekki kwasek, z idealnie gładką , bez żadnej grudki konsystencją. Absolutnie polecam to na koniec. Po rozmowie z panią kelnerką okazało się,że to jedno z niewielu dań, które świadomie robią z owoców konserwowych, ze względu na zachowanie jakości i właśnie ten posmak, który mi nie odpowiada. Jak to mówią Wyspiarze (oraz kucharze w Taj-India – serio – porozumiewają sie z nimi po angielsku) „must have”.

Mango lassi

Mango lassi

Podsumowując

Jeśli chcecie spróbować autentycznej indyjskiej kuchni – w wersji europejskiej, a nawet oryginalnej – to warto wstąpić do Taj-India. Bezpieczniej w ciągu tygodnia, niż w weekend, bo wtedy trzeba rezerwować stolik z wyprzedzeniem. Przede wszystkim dostaniecie autentyczne potrawy z autentycznymi przyprawami przyrządzone przez ludzi, którzy wiedza,co robią, bo to ich kuchnia domowa. I na dodatek lubią to robić. Nie ma wpadek. Może się tylko zdarzyć, że w ferworze dużego ruchu dostaniecie doprawione orygnialnie,a nie europejsko, ale wtedy otrzymacie koretkę zamówienia :).

To, co odróżnia tę kuchnię od naszych wyobrażeń o indyjskim doprawianiu to dwa elementy: balans smaków i gładkość. Balans oznacza, że nie otrzymacie dań za bardzo przyprawionych i zdominowanych smakiem jednej przyprawy, a będzie to niesamowity, harmonijny buket smaków i zapachów. Gładkość oznacza idealne dobranie tekstury potraw – gładkości, bądź szorstkości dobranej do rodzaju dania. Kucharze w Taj-India są w tych dziedzinach mistrzami. Spytajcie się pani Gessler, która przyprowadzała tu swoich „rewolucjonistów” hinduskich, żeby pokazać jak wygląda dobra kuchnia :).

Byłem w tej restauracji już 4 razy i dania mi pasowały bardziej, albo mniej, ale nigdy nie były niedobre, albo byle-jakie. Ostatnia wizyta była w 99% udana… Na pewno się tu jeszcze pojawię. Warto też docenić poziom cen – danie główne w granicach 25-35 zł. Proszę znaleźć uczciwe danie z jagnięciny za 30 złotych…. Smaki są wyszukane, a poziom cen niewyszukany…

SMACZNEGO!