Restauracja Fajna Ukraina, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Restauracja Fajna Ukraina w Poznaniu to miejsce, gdzie się wybierałem od dłuższego czasu. Nadarzyła się okazja na skosztowanie ukraińskich przysmaków. Zapraszam na relację, a będzie ciekawie…

Wybrałem się tam w towarzystwie dwóch osób, na dodatek jedna pochodzi z Polski, a druga z Ukrainy. Mogłem więc skonfrontować moje wrażenia smakowe i porównać je z odniesieniem do wspomnień z rodzinnej kuchni.

Zaznaczam, że moje opinie kulinarne odnoszą sie do mojego poczucia smaku (chociaż w tej relacji są one odniesione do trzech osób).

Uwaga – maj 2019 – restauracja zlikwidowana

Wygląd i obsługa

Wnętrze jest bardzo ładne. Bardzo kolorowe, pełne ludowych wzorów i ozdób. Ładnie wydrukowana karta menu, ładny szyld restauracji. Jest jasno i przestronnie, latem będzie czynny także ogródek w podwórzu.

Obsługa na średnim poziomie. Nie można narzekać, ale też nie wyróżniała się jakoś doradztwem albo opowiadaniem o daniach (mam porównanie np. z ostatnią wizytą w U Rzeźników). Myślę, że częściowo to efekt ograniczonej znajomości języka polskiego. Mieliśmy stolik zarezerwowany na godzinę, byliśmy 10 min wcześniej i… na kartę menu czekaliśmy 10 minut. Potem już było lepiej – pierwsze danie dostaliśmy chyba po 10-15 minutach. Pewnym zaskoczeniem było (teraz rzadko już się to spotyka), że nie można było podzielić rachunku na dwóch płacących (np. jeden płaci kartą, drugi gotówką).

Przystawka – śledzie w domowej marynacie

Śledzie w domowej marynacie z czerwoną cebulą, papryką, koprem, kapustą – zamarynowanymi w winegrecie. Musicie przyznać, że apetycznie wyglądają. Jędrne, ładne, nieuszkodzone. Trochę się obawiałem dużego stężenia octu – ale niepotrzebnie. Zalewa octowa jest łagodna, ale nie mdła, nie jest też słodka (ani tym bardziej słodzikowa). Warzywa chrupiące, w smaku dopasowane do śledzi – brawo ! Rzadko się zdarza tak proste, ale ciekawe połączenie smaków. Wszystkim smakowało.

Śledzie w domowej marynacie z cebulką, Fajna Ukraina, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Śledzie w domowej marynacie z cebulką, Fajna Ukraina, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Zupy – barszcz ukraiński i soljanka

Jakie są nasze pierwsze skojarzenia w Polsce z kuchnią ukraińską ? – na 100% barszcz ukraiński. Nie mogłem zatem odmówić sobie tej zupy, dodatkowo miałem okazję spróbować sztandarowego zupnego smakołyku ze wschodu – soljanki, którą od czasu do czasu lubię sam zrobić dla jej bogactwa smaków –  z tego przepisu.

Podobno na Ukrainie nie ma jednego przepisu na barszcz ukraiński – ilu kucharzy – tyle przepisów (jak u nas na bigos…). Niemniej jednak jest to zawsze zupa z dodatkami (nie ma wersji czystej) i raczej się jej nie zakwasza. W wersji w tej restauracji była tam kapusta, mięso, buraki, inne warzywa, nie było natomiast fasoli. Barszcz ukraiński jest zupą, którą znam (jak większość Polaków) od dzieciństwa, ale dodatki, które podano w Fajnej Ukrainie były zupełną nowością. Niestety moje zdjęcie dodatków nie wyszło, ale możecie je zobaczyć w galerii na stronie internetowej restauracji lub na blogu u Smacznego Turysty czyli Juliusza Podolskiego. Jest to talerz ze swego rodzaju pieczywem czosnkowym w postaci swego rodzaju chałki 🙂 , kwaśną śmietaną oraz domową, przyprawioną, soloną słoniną.

Jak to smakowało ? Jak na mój wyrazisty gust smakowy (i moich współbiesiadników) to było za mało zdecydowane. Trochę doprawiłem pieprzem, ale brakowało mi kwasku. Może z kwaskiem (np. z pomidorów) to nie byłby już ortodoksyjny barszcz ukraiński, ale to nie zmienia mojego odczucia. Mięso w barszczu było sztywne i chyba to była wieprzowina (sądząc po kolorze). Rewelacyjne natomiast były dodatki – chałka (czy też pampuszki) z czosnkiem,  śmietana i bardzo dobra słonina.

Barszcz ukraiński, Fajna Ukrajna, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Barszcz ukraiński, Fajna Ukrajna, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Soljanka wyglądała ładnie, z plastrem cytryny w środku i była dla mnie smaczniejsza od barszczu, ale… brakowało mi w niej tej podstawowej nuty smaku – kwasu z kiszonych ogórków. Kwas ten trzeba dodać na końcu i już nie gotować zupy, bo smak zginie. Poza tym była bardzo tłusta – pływało po niej przynajmniej 3 mm tłuszczu. Co do przyprawienia i tłuszczu byliśmy wszyscy zgodni.

Dania główne – pieczeń po huculsku, pielmieni i sałatka Olivier

Zacznijmy od sałatki Olivier, które to danie moi znajomi sami przygotowują na imprezy. Wygląda jak polska sałatka warzywna (znacie to? pierwszy dzień po świętach to tzw. święto sałatki warzywnej – wszyscy przynoszą ją do pracy 😉 ).  Oprócz warzyw znajduje się tu dodatek mięsny – w tej restauracji był to kurczak, ale może być kiełbasa lub inne mięso. Ciekawe jest to, że jest mniej majonezowa, bardziej „wytrawna”, lżejsza. To mi się spodobało, chociaż oczywiście ja bym dodał pieprz  🙂 .

Pielmieni – małe pierożki z wieprzowiną, podane ze śmietaną. Mi naprawdę smakowały, czuć było sól, czosnek, ciasto było średnio grube, ale dobrze ugotowane. Mankamentem było to, że były letnie, a nie gorące – chyba w kuchni wydawka nie zgrała się z resztą dań… Zdania w towarzystwie degustującym były podzielone (strona ukraińska domagała się mocniejszego przyprawienia farszu, ale dla mnie było wystarczające – może dlatego że reszta była dość blada…).

Pieczeń po huculsku – jeśli wyobrażacie sobie pieczeń jako kawał mięsa upieczony i podany w plastrach to będziecie zaskoczeni – to jest w zasadzie coś w rodzaju gulaszu. Ładnie pachnie – grzybowo, mięso było miękkie. Porcja nie jest zbyt duża, ale dość kaloryczna. W menu figuruje to jako „Leśne grzyby i kawałki wieprzowiny w sosie śmietanowym ułożone na puszystych plackach ziemniaczanych”, 300g. Gramatura się zgadza, ale to zdecydowanie nie było „ułożone”. Było to podane w „kociołku”, niezbyt dużym. Co do smaku.. hmm.. chyba trochę się zmieniło od czasu recenzji Juliusza, bo ja znalazłem może 2 kawałki korzonka borowika w sosie, nie ma mowy o dużych kawałkach grzybów. Smak był ok, ale… nie porwał mnie.

A teraz – obiektywne zastrzeżenia. W pewnym sensie te kawałki wieprzowiny i grzyby były „ułożone na puszystych plackach ziemniaczanych”, ale to „ułożone na” jest bardzo naciągane. Do kociołka są włożone małe placuszki ziemniaczane (na spód i na ścianki) i na to jest wlany sos z mięsem i grzybami. Efekt jest taki:

  • placki przesiąkają sosem, nie czuć ich smaku i chrupkości
  • ciężko jest to danie zjeść (ciekawe czy menedżer restauracji próbował…) – musisz za pomocą noża i widelca pokroić te placki znajdujące się na ściankach kociołka, a ten kociołek ucieka ci po talerzu w tym czasie… 🙁

To danie to trochę stracony potencjał – jak dla mnie… Apeluję do kuchni – podajcie to mnie efektownie – placki osobno, reszta osobno, sos zagęśćcie, efekt będzie smaczniejszy.

Pieczeń po huculsku, Fajna Ukraina, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Pieczeń po huculsku, Fajna Ukraina, ul. Kwiatowa 2, Poznań

Całość zwieńczył napój – Mors – coś w rodzaju kompotu z żurawin. Serdecznie wszystkim polecam. Bardzo smaczny, nie za słodki, z wyraźnym smakiem i lekką goryczką żurawin – można zrobić dobry kompot ? Można.

Reasumując

Mam mieszane wrażenia – pewne rzeczy mi smakowały, pewne nie. Czy bym wrócił do restauracji Fajna Ukraina ?

Hmmm… tak – ale wziąłbym deskę domowych wędlin, ew. patelnię po myśliwsku oraz jakieś menu pierogowe.