Restauracja IKEA Poznań – szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będe pisał na ten temat na blogu, ale życie zaskakuje 🙂 . Restauracja przeszła dwie zmiany – przemeblowanie, częściowo nowe meble (np. fajne ławy) i nowe pozycje w menu. Poznańscy blogerzy zostali zaproszeni do degustacji, dzięki czemu dowiedzieliśmy się paru ciekawostek, które nie są powszechnie znane.
Tym razem nie będe pisał o wystroju, czy obsłudze. Jak wygląda ta restauracja – wiadomo – nowoczesny, skandynawski design, samoobsługa. Trzeba wziąć pod uwagę, że to prawdziwy kombinat. Wydaje sie tu setki dań dziennie, a w weekend to wolę nawet nie wiedzieć.
Ja sobie wybrałem menu zawierające i dania sezonowe, nowe i te stare:
- sałatka z buraków
- krewetki na parze z sosem koperkowym
- chłodnik litewski
- szynka wolno pieczona z puree ziemniaczanym i borówkami
- sorbet truskawkowy (a właściwie koktajl)
- camembert panierowany z sosem holenderskim
- tarta Daim
- zielona herbata z trawa cytrynową
- kawa
Restauracja IKEA Poznań
Ta restauracja to bardzo specyficzne miejsce – nie jest to ani lokal, do którego się idzie specjalnie, żeby zjeść coś dobrego, ani lokal, do którego się wpada po drodze, na ulicy i bierze jedzenie do ręki. Tam się idzie na zakupy do sklepu, a przy okazji jeśli jest się głodnym – coś połknąć – szybko i w miare przyzwoicie. Chociaż… ja się przyznaję, że od czasu do czasu jechałem tam specjalnie, żeby zjeść ich golonkę pieczoną w kapuście – jest rewelacyjna, chociaż można trafić na przesoloną lub nieco wysuszoną (jesli to są ostatnie sztuki).
Zacznijmy od początku – zawsze się zastanawiałem, czy te dania są z mrożonki, czy są robione na miejscu. Druga rzecz – to czy we wszystkich IKEAch w Europie jest takie same menu. Kiedyś mieszkałem blisko IKEA w Kopenhadze (a właściwie w Gentofte) i byłem tam na jakimś śniadaniu, ale już nie pamiętam menu, restauracja wygląda tak samo. Menedżer restauracji wyjaśniła, że jest z tym różnie – np. słynne kuleczki mięsne (Köttbullar) są po prostu z mrożonki – te same możecie kupić w sklepiku. We wszystkich restauracjach podaje się właśnie te kulki i łososia. Reszta to lokalna inwencja, chociaż starają się używaż też swoich produktów np. borówek.
Chłodnik – to jest podawane tylko w Polsce, na bazie kefiru, robione na miejscu, łącznie z gotowaniem buraków. Sprzedaje się tego latem wiadra, codziennie. Nie dziwię się, bo ja też to zawsze kupuję. Jak na restauracyjny chłodnik jest naprawdę przyzwoity, gęsty, doprawiony. Ja bym dodał rzodkiewek, czosnku itp, ale na taki przeciętny gust – jest godny polecenia.
Przystawka krewetki na parze – restauracja IKEA
Krewetki – taki plus-minus. Przy nas były wyjmowane z pieca, bardzo świeże, całkiem duże, dobrze ugotowane- chrupkie, nie wysuszone. Ten minus to za sos, z kolei za mało przyprawiony, próbowałem je trochę dosolić, ale… uwaga! sól z tych jednorazowych torebek sypie się wartkim strumieniem i ja moje przesoliłem. (Swoją drogą identyczne torebki z solą i pieprzem można spotkać w polskich racjach wojskowych np w tej).
Camembert z sosem – ser jest dobrze usmażony, chrupki, smakiem nie porywa – tzn. jest mdły, sos holenderski nie ma w zasadzie smaku. Tylko dla zdeklarowanych fanów camemberta 🙂
Sałatka z burakami i szpinakiem – restauracja IKEA
Sałatka z buraków pieczonych, szpinaku, słonecznika, fety – trochę trudno mi sie wypowiedzieć. Buraki bardzo dobrze upieczone, pokrojone w cienkie plastry, reszta składników przyzwoita (ser typu Favita, ale to nie restauracja grecka). Wszystko jest świeże. Problemem dla mnie jest to, że sama sałatka nie ma dressingu – przydałaby się oliwa i ocet balsamiczny. Do sałatek trzeba wziąć gotowy dressing Fanexu, który mnie troche przeraża… Jeśli to nie jest dla Was problem to polecam.
Szynka pieczona z borówką – restauracja IKEA
Szynka wolno pieczona z borówką i puree ziemniaczanym – to szwedzkie danie bożonarodzeniowe. Tak smakowało w Polsce, że weszło do całorocznego menu. Szynka jest zapeklowana i pieczona przecz całą noc w niskiej temperaturze. Jest soczysta, dobrze doprawiona, pewnie można trafić na wysuszony kawałek, ale ja tego nie miałem. Do tego naprawde dobre borówki. Polecam ! Z innych głównych dań przy stole uznanie zyskał medalion z łopatki – nowa pozycja w menu (spróbuję następnym razem). Ja spróbowałem trochę filetu z łososia i też mi smakował.
Pora na dodatki – sorbet, a właściwie koktajl truskawkowy (truskawki zmiksowane) – jak za tę cenę o tej porze roku było przyzwoity, nie wodnisty. Oczywiście trochę mało truskawkowy i mało słodki – nie jest sztucznie dosładzany. Myślę, że za miesiąc będzie bardzo dobry – wtedy będzie sezon.
Tarta Daim (mrożona, można kupic w sklepiku) – bardzo dobra, – karmel, czekolada, trochę ciasta… to zawsze uzależnia i smakuje, co tam, że z mrożonki 🙂 .
Polecam też kawę – świeżo mielona w ekspresie, o bogatym smaku, nie za bardzo spalona. Z napojów zdecydowanie najlepsza herbata zielona z trawą cytrynową (na zimno) – nie słodka, lekko kwaskowa. Strzał w dziesiątkę.
Korzystając z wizyty zajrzałem do sklepiku i kupiłem sezonowy produkt – Sill sommar czyli letni sledź. Lubię śledzie po skandynawsku, szkoda, że nie mają tu takiego wyboru jak w Szwecji.
Sill sommar IKEA
Jest to dość duży słoik sledzi w śmietanie z dodatkiem ikry śledziowej. Oprócz tego wsród przypraw jest cebula w proszku, jalapeno, limonka (aromat), por, szczypiorek. Jest też fura konserwantów – ten produkt, który stał w lodówce ma okres przydatności… rok.
Sill sommar – śledź z IKEA
Jeśli chodzi o wrażenia smakowe to ta ikra jest świetna, takie małe grudki słoności na języku, fajny jest tez dodatek papryki i limonki. Śledź jest też dobry (ja przynajmniej lubie takie słodko-kwaśne smaki). Całość wrażenia psuje sam sos – nie jest to zwykła śmietana (zawiera odrobinę śmietany w proszku), ma taką ciągnącą, kisielowatą konsystencję. Trochę szkoda, ale coż – przemysłowa produkcja….
O tej wizycie możecie też poczytać na blogu Grażyny.
Like this:
Like Loading...