Olga’s restaurant Poros Grecja

Olga’s restaurant Poros to tawerna położona w dzielnicy Askeli na wyspie Poros. Serwuje głównie typowe dania kuchni greckiej, owoce morza, ryby, pieczone mięso, sałatki… Poziom cen jest przyzwoity – średni jak na tę okolicę. Bardzo miła obsługa i właściciele, dania dostaje się szybko. Byłem tam dwa razy, za drugim razem – ponieważ chciałem spróbować więcej dań – poprosiłem o połowy porcji. Położenie nad samym morzem zapewnia świeże powietrze i dobre widoki.

Olga's restaurant Poros Grecja

Olga’s restaurant Poros Grecja

 

Olga's restaurant Poros Grecja - menu

Olga’s restaurant Poros Grecja – menu

Czekadełka

W zasadzie rzadko się spotykało czekadełka w tawernach, przy ostatniej wizycie u Olgi (być może dlatego,że to był ostatni dzień sezonu) zamiast chleba dostałem grzanki z wybitnie smacznym sosem (salsą) z pomidorów i papryki (pieczonych) – lekko słodki, lekko kwaśny, ziołowy … palce lizac!

Olga's restaurant Poros Grecja - czekadełko

Olga’s restaurant Poros Grecja – czekadełko

Taramosalata

To jest rodzaj pasty o gładkiej konsystencji. W jej skład wchodzą: osolona ikra (taramas), oskórowany, suchy biały chleb, oliwa, tarta cebula i sok cytrynowy. Zakochałem się tym greckim daniu. Wcześniej próbowałem tego w Polsce – sprzedawane było podczas greckich tygodni w Lidlu, ale było obrzydliwe. Tutaj miało delikatnie słony smak, i lekko rybny akcent, przypominało trochę pastę z twarożku. W tawernach zawsze podawali chleb, więc to był świetny dodatek (drugi dodatek, o który możecie poprosić, jeśli go nie ma na stole to oliwa – polecam z chlebem i solą !). Taramosalaty próbowałem w Grecji 4 razy. Zwycięzcą moim zdaniem jest taramosalata z innej tawerny, w centrum Poros, niemniej jednak każda wersja była smaczna (włącznie z tą na wyspie Hydra)

Olga's restaurant Poros Grecja - taramosalata

Olga’s restaurant Poros Grecja – taramosalata

Beef stifado

To jest rodzaj pieczeni, długo pieczonej, z dodatkiem małych cebulek (stifado), które dają słodki posmak. Absolutny „must have” na Poros – spróbujcie tego koniecznie. Wołowina rozpada się pod widelcem, sos pomidorowy z cebulkami i przyprawami daje niebiańskie uniesienia podniebienia 🙂 . Są różne wersje tego dania. W tawernie Paradisos, w górskiej części Poros możecie spróbować tego dania z królikiem (ja nie dałem rady, bo zamówiłem makaron z kogutem i serem, którego było chyba z pół kilo…)

Olga's restaurant Poros Grecja - beef stifado

Olga’s restaurant Poros Grecja – beef stifado

Papoutsakia

To jest jakby skrzyżowanie makaronu po bolońsku i moussaki. Na dole jest ugotowany makaron, na nim mielone mięso, na wierzchu – beszamel. Mięso jest ciekawie przyprawione – wyczuwałem gałkę muszkatołową i cynamon. Beszamel dodaje gładkości w smaku – to jest moje greckie odkrycie (tak jak w moussace). Dla mnie danie było trochę za tłuste, ale dość smaczne.

Olga's restaurant Poros Grecja - papoutsakia

Olga’s restaurant Poros Grecja – papoutsakia

Souvlaki wieprzowe

Jest to mięso przyprawione ziołami z grilla, w moim przypadku – wieprzowina. Wydaje mi się, że to była szynka. Mięso było nieco suchawe, ale wspaniale pachniało grillem i ziołami. Do tego był zgrilowany pomidor i domowe frytki (smaczne !). W każdym razie poecam spróbować jakąś odmianę souvlaki w Grecji.

Olga's restaurant Poros Grecja - souvlaki wieprzowe

Olga’s restaurant Poros Grecja – souvlaki wieprzowe

Kalmary smażone

Na tej małej wyspie wcale nie tak łatwo jest dostać świeże owoce morza. Wcześniej spróbowałem ośmiornicy w tawernie Posejdon (polecam!). Ja bym wolał kalmary z grilla, czyli mniej tłuste, ale tych naprawdę też warto spróbować (prawie wszyscy je zamawiali). Panierowane w mące i smażone w oleju. Wnętrze jest miękkie, delikatne i pyszne !. Bardzo proste danie , a pyszne z powodu dobrych  i świeżych składników. Przy okazji – słyszałem jak kelner tłumaczył, że to nie są kalamari, bo kalamari to są duże kalmary i trudniej je złowić (chyba trzeba dalej wypłynąć) – takie prawie pół metra, a te były małe i mają lekko inną nazwę.

Olga's restaurant Poros Grecja - smazone kalmary

Olga’s restaurant Poros Grecja – smażone kalmary

Restauracja ma swobodną, relaksacyjną atmosferę, czas płynie w niej szybko. Należy podkreślić przyjazność obsługi i właścicieli. Chętni są też do modyfikacji zamówień – na przykład połowa porcji. Widać było po gościach, że wracali wielokrotnie i  czuli się jak starzy znajomi. Położenie nad samym morzem pozwala na cieszenie się urokami krajobrazu. Miejsce warte polecenia.

Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu o mojej wizycie w Olga’s:

 

Restauracja Umami „Scena Smaków”, ul. Masztalarska 8, Poznań

Dobrze zjeść blisko poznańskiego rynku i nie zbankrutować… Mission possible – jak się okazuje. Wystarczy zabłądzić na ulicę Masztalarską, tuż obok pl. Wielkopolskiego. Skrywa się tam restauracja Umami „Scena smaków”, do której po dość długich podchodach wreszcie udało mi się wybrać, nie tylko na ze względu na sentyment, jakim darzę tę nazwę. Warto było.

Wystrój i obsługa

Restauracja jest urządzana dość nowocześnie, a jednocześnie ma posmak klasycznej elegancji, nazwałbym to nienachalną elegancją. Prawdziwe serwetki, kanapy, krzesła z pokrowcami. Na ścianach akcenty teatralne – zdjęcia z przedstawień. W sumie- może nie na przyjęcie na wysokim szczeblu, ale na sympatyczny posiłek prywatny, czy służbowy – jak najbardziej.

W lokalu zdążyłem być już 2 razy, ponieważ za pierwszym razem byłem zbyt najedzony,żeby zamówić danie główne. Obsługa w postaci kelnera była życzliwa i zorientowana w menu, chociaż jako jedyny (lub jeden z niewielu) gość w restauracji trudno mi się wypowiedzieć, co do jej sprawności w momentach stresu. Ku mojemu zaskoczeniu pan kelner pamiętał, że byłem tydzień wcześniej i nawet co zamawiałem.

Przystawki

Vitello tonato (16 PLN)

Przystawkę tę niezbyt często można spotkać, ze względu na nietypowe połączenie mięsa i ryby. Delikatne, cieniutkie płatki cielęciny długo gotowanej, soczyste, odpowiednio kruche – nie gumowe i nie twarde, sos tuńczykowy z lekkim smakiem ryby, całkiem dobrze pasującym do lekkości cielęciny. Naprawdę warte spróbowania, porcja – jak na przystawkę – naprawdę solidna.

Vitello tonato - Restauracja Umami, Poznań

Vitello tonato – Restauracja Umami, Poznań

 

Zupa krem z pomidorów (7 PLN)

Gładki krem, intensywnie pomidorowy, dobra klasyka. W środku mozarella i świeża bazylia, którą warto wymieszać, bo dobrze uzupełnia kompozycję smakową, podobna trochę do tej z Villi Toscana. Dodatkiem była dobra, świeża bagietka.

Zupa krem pomidorowa, Restauracja Umami, Poznań

Zupa krem pomidorowa, Restauracja Umami, Poznań

 

Sałatka z burakiem, kozim serem i miodowo-orzechowym winegretem (15 PLN)

Ładnie zaaranżowana sałatka o objętości wystarczającej na samodzielne, lekkie danie obiadowe. Bazę stanowiły zmieszane sałaty – lodowa i karbowana, do tego był smaczny, słodkawy burak (chyba niestety tylko jeden…) oraz sporo kosteczek koziego sera typu feta. Poza tym świeży pomidor i ładne wstążki z ogórka. Miłym akcentem były jadalne dodatki – pędy groszku, kwiat storczyka i (już mniej jadalne) kwiaty lawendy. Lawendę można oczywiście zjeść, ale człowiek czuje się jak po kostce mydła. Całość dopełniał dressing z balsamico, miodu i mielonych orzechów. Szczerze mówiąc tej części dania byłem najbardziej ciekawy i jednocześnie miałem największe obawy. Nie spełniły się one i nie był on za słodki, ani zdominowany miodem.

 

Sałtak z burakiem i serem kozim, Restauracja Umami, Poznań

Sałtak z burakiem i serem kozim, Restauracja Umami, Poznań

Eskalopki cielęce z szynką parmeńską, puree ziemniaczanym i warzywami grillowanymi (30 PLN)

Kuchnia jak widać ma inklinacje w kierunku Włoch, więc skusiłem się na klasyka – saltimbocca. Nazwa ta znaczy „ skacze do ust” i w tym wypadku się to sprawdziło. Cienkie sznycle z cielęciny owinięte szynką parmeńską i liśćmi szałwii były obłędnie smaczne. Smak przysmażonego mięsa łączył się z wędzono-smażonym posmakiem szynki skontrastowanym ziołową szałwią. Do tego było podane puree ziemniaczane o absolutnie gładkiej konsystencji i okrągłym smaku, który podejrzewam o niejaką część wspólną z cielęciną. To, co czasem jest tylko kolorową ozdobą – warzywa – były wartościowym dodatkiem o przyjemnym posmaku grilla i właściwej konsystencji al dente. Mamma mia! To była najsmaczniejsza saltimbocca, jaką w życiu jadłem, zjadłem wszystko, co było na talerzu, mimo,że nie bardzo już miałem miejsce. Jak do tej pory najsmaczniejsze dania z cielęciny, jakie jadłem w Poznaniu.

 

Eskalopki cielęce z szynką parmeńską i szałwią, Restauracja Umami, Poznań

Eskalopki cielęce z szynką parmeńską i szałwią, Restauracja Umami, Poznań

Podsumowując…

Ciekawy lokal, urządzony nieco niegastronomicznie, ale ma np. przytulne, białe kanapy. Kuchnia z ambicjami włoskimi, na dobrym poziomie i bardzo przyzwoita cenowo. Świetny stosunek jakości do ceny. Obsługa zainteresowana klientem, zorientowana w potrawach. Warto zajrzeć będąc w pobliżu Rynku na małe conieco.

Restauracja Villa Toscania, Nowe Gorzycko 61, 66-330 Pszczew

Restauracja Villa Toscania zyskała szeroką sławę dzięki „Kuchennym rewolucjom” – jako jedna z niewielu zdobyła uznanie Pani Rewolucjonistki, a ponieważ znajduje się nie aż tak daleko to w końcu się tam wybrałem. Wpadłem na „szczęśliwy” pomysł skrócenia drogi i pojechania według drogowskazu na Pszczew i chyba tylko niebiańskie siły (a potem nawigator) sprawiły, że wybierałem właściwe zakręty. Dużo lepiej jest dotrzeć tam od strony drogi nr 24 – jest bardzo blisko, ale nie wiem jakie jest oznakowanie. Natomiast od strony Pszczewa gdzieś na domu straszy wypłowiała tablica z wypłowiałą Panią Magdą, która jednak nie pokazuje wcale drogi. Obiekt nie znajduje się w samym Nowym Gorzycku tylko w szczerym polu/lesie. Polecam używanie nawigatora i jazdę z drogi 24…

Wybrałem sobie niezbyt szczęśliwy moment, bo niedzielę o godz 15. Kiedy zajechałem na parking to zorientowałem się, że będzie ciężko. Był zajęty w 130%. Tzn. samochody parkowały również na trawie, podjeździe itp. Im droższy samochód tym gorzej zaparkowany… W restauracji wszystkie stoliki były zajęte i wrzało jak w ulu. Musiałem zatem poczekać.

Villa Toscania, Pszczew

Villa Toscania, Pszczew

 

Wygląd i obsługa

Powitał mnie właściciel, czyli Pan Gustavo. Przemiły człowiek, który w tym piekielnym wirze zamówień sam biegał po sali i pomagał obsłudze we wszystkim. Ponieważ nie było miejsc zaproponował mi poczekanie na kanapach dla gości. Moje oczekiwanie trwało około pół godziny. W międzyczasie przyszła do mnie kelnerka  przyjęła zamówienie tak, aby po zwolnieniu stolika szybciej je dostarczyć. Nie czułem się przez ten czas oczekiwania zapomniany. Obsługa jest sprawna, czas oczekiwania akceptowalny.

Wnętrze ma klimat włoski, ozdobione jest obrazami z widokami włoskimi, lub o tematyce natura/owoce itp. Na stołach kwieciste obrusy kwietne wieńce zwisające z sufitu. Sufit jest zresztą ładny – jak w starej piwnicy z winem.

Ale do rzeczy…

Krem ze świeżych pomidorów, z kluseczkami z parmezanu i domowym pesto (18 PLN)

Nie mogłem sobie odmówić. Podany na ładnym talerzu udającym starą, wiejską porcelanę. Bardzo intensywny w smaku o drobnej teksturze. Kwaśny od pomidorów i dobrze doprawiony. Dodatek kilku kropel pesto, które było mocno czosnkowe ładnie uzupełnia smak. Gniocchi były nie z parmezanu ale z parmezanem, bardzo miękkie i sprężyste, o łagodnym smaku. Na pewno punkt obowiązkowy wizyty w tej restauracji. Jak dla mnie pomidorowa nr 2 w Wielkopolsce

Krem ze świeżych pomidorów, z kluseczkami z parmezanu i domowym pesto, Villa Toscania

Krem ze świeżych pomidorów, z kluseczkami z parmezanu i domowym pesto, Villa Toscania

Spaghetti Carbonara (26 PLN)

Jak tu nie spróbować takiego klasyka. Nienagannie ugotowane spaghetti, z sosem, który jest dobrze oklejał, a nie pływał. Do tego wyjątkowo smaczny boczek o świetnym zapachu, mam przeczucie,że jest  to pancetta, bo takich nut zapachowych w Polsce do tej pory nie spotkałem. Warto spróbować. Na szczęście zostało mi trochę miejsca na deser… 🙂

Spaghetti carbonara, Villa Toscania

Spaghetti carbonara, Villa Toscania

Tiramisu (18 PLN)

Wybór był ciężki, bo jeszcze była panna cotta i creme brulee z truskawkami. Ale postawiłem na klasykę. To tiramisu było podane nie w postaci ciastka, tylko jako deser w pucharku. Pomiędzy warstawami marscapone były cienkie warstwy nasączonych biszkoptów. Ser był genialny -o smarownej wręcz konsystencji, natomiast ponieważ biszkoptów było bardzo mało, trochę mi zabrakło gorzkiego, kawowego kontrastu do tej tłustości.

 

Tiramisu, Villa Toscania

Tiramisu, Villa Toscania

Podsumowanie

Restauracja, do której trzeba zrobić wyprawę, ale warto (z pomocą nawigatora..). Ciekaw jestem jeszcze ich dań z owocami morza i zupy rybnej. Ujęła mnie miła obsługa i właściciel angażujący się całym sobą w to, co się dzieje w restauracji. Poziom cen średnio-wyższy (danie główne 20-60 PLN). Trochę szkoda,że strona internetowa jest nieaktualna – jest tam menu zimowe, a pozostałem pozycje nie zawsze aktualne (nie ma ich, albo mają inne ceny).

 

 

 

Kafe Zielony Niedźwiedź, ul. Smolna 4, Warszawa

Opinia z pobytu w restauracji w Kafe Zielony Niedźwiedź w Warszawie.  Restauracja na Powiślu, do której z różnych powodów wybierałem się od jakiegoś czasu. Warto było, z powodów smakowych i wizualnych. Cała koncepcja jest bliska temu, z czym miałem do czynienia w Skandynawii. To trochę wyższy poziom gastronomii, wymagający więcej szacunku do surowców i smaku, który mam nadzieję przyjmie się też poza Warszawą.

Podoba mi się pomysł na zmieniające się często menu i oparcie na sezonowych surowcach, a także możliwość zakupu ciekawych delikatesowych przetworów (kiszone rydze z Wysowej, greckie papryczki, papryka z Węgier). Jest również kilka regałów z winem – głównie ciekawe pozycje z Węgier i trochę z Francji. W ladzie chłodniczej leżały apetyczne, sezonowane steki. Poza tym w piątki organizowany jest targ rybny ze świeżymi rybami z Portugalii, ale także z Polski. Wszystko wygląda apetycznie, można zobaczyć na ich stronie na FB: https://www.facebook.com/niedzwiedzzielony

Kafe Zielony Niedźwiedź

Kafe Zielony Niedźwiedź

 

Wygląd/obsługa

Miejsce jest uroczo położone, bo mimo ,że to centrum Warszawy to otoczone jest pięknym parkiem tworzącym oazę zieleni. W środku panuje minimalistyczny, skandynawski design – stoliki są na zewnątrz, a w środku jest jedna duża sala,którą można jednak przegrodzić zasłonami. Proste stoły i krzesła. Wszystko to pozwala bardziej skoncentrować się na jedzeniu 🙂

W wejściu stał stół, na którym były eksponowane sezonowe przysmaki-w tym wypadku szparagi. Przyjemnie wchodzi się do takiego lokalu, bo od progu widać, że będzie coś świeżego i smacznego. Obsługa sprawna i zorientowana w potrawach.

Kafe Zielony Niedźwiedź

Kafe Zielony Niedźwiedź

Jedzenie

Miałem okazję spróbować dań dnia z menu lunchowego oraz pozycji z karty.

Zupa jarzynowa (lunch)

Trudno coś o tej zupie powiedzieć, bo była niezbyt wyraźna w smaku. W środku były smaczne kawałeczki mięsa, ale całość raczej z menu dla małych dzieci…

Zupa jarzynowa

Zupa jarzynowa

Zupa paprykowa (lunch)

Ta zupa dla odmiany posiadała już wszystkie pożądane przeze mnie cechy. Zaczynając od pięknego koloru i zapachu, a na smaku kończąc. Smak był bardzo złożony, mogę go określić jako słodko-kwaśny, natomiast finisz był pikantny. Całości towarzyszył chips serowy. Dobry starter do dobrego obiadu.

Zupa paprykowa

Zupa paprykowa

Placki z cukinią (lunch)

Placuszki niezbyt duże, zwłaszcza jak na danie główne, ale bardzo smaczne. Smaczne swoją delikatnością, gładkością na języku, dodatkiem była dobra, gęsta śmietana.

Placki cukiniowe

Placki cukiniowe

Żeberka w panierce ziołowej (lunch)

Dobre mięso zawsze się obroni 🙂 Żeberka były upieczone na miękko, dobrze przyprawione ziołową panierką. Na talerzu znajdował się jeszcze inny, wybitny towarzysz – puree ziemniaczane (które wyglądało jak banan 🙂 ) – pyszne i o absolutnie gładkiej konsystencji. Sałatka była pozycją, która nie zapada w pamięć.

Żeberka w panierce ziołowej

Żeberka w panierce ziołowej

Udziec jagnięcy (karta)

Ładnie podany uczciwy plaster jagnięciny w sosie pieczeniowym, który smakował jak… jagnięcina. Jeśli macie ochotę na ten smak to jest godne polecenia, bo nie był on przesłonięty przyprawami typu curry, czy rozmaryn. Jak dla mnie mógłby mieć trochę czosnku. Obok udźca były pieczone buraczki, trochę bez wyrazu i lekko gorzkawe oraz rewelacyjne puree z kapusty – słodko-kwaśne

Udziec jagnięcy

Udziec jagnięcy

Deser/dodatki

Beza z rokitinikiem

Ciekawe doznanie kulinarne. Beza, która normalnie kojarzy się z obezwładniającym, trzeszczącym w zębach cukrem wcale taka nie była. Umiarkowana słodycz i miękkość w środku, do tego lekko słodka śmietana dla kontrastu i owoce rokitnika w alkoholu jako trzeci smak. Wyrafinowany i ciekawy deser.

Beza z rokitnikiem

Beza z rokitnikiem

Jeszcze należy się dwa słowa o napitkach. Do lunchu w komplecie podawany był kompot, który niestety przypominał czasy studenckiej stołówki. Być może to wina tego, że trzeba się było zmieścić w bardzo umiarkowanej cenie. Ja zamówiłem również sok jabłkowo-rabarbarowy. Mimo, że nie przepadam za rabarbarem uważam, że jest to dobra, wytrawna przystawka do obiadu. Dane mi było też skosztować półsłodkiego Tokaja hárslevelűz późnego zbioru o fantastycznym zapachu i złożonym, lekko ziołowym smaku. Niestety nie było mnie stać na zakup butelki 😉

Podsumowując…

To jeden z najciekawszych lokali, w którym byłem w Polsce. Nie epatuje egzotycznością składników, ani kulinarną gimnastyką w stylu molekularnym. Ma to, co najważniejsze-dbałość o dobre surowce, kreatywność, dbałość o wygląd. Poza tym promuje polską żywność i ma ciekawe akcje kulinarne (Nocny Targ Rybny na Powiślu, grill). Zmienne menu powoduje, że warto tam zaglądać często (ja już się nie mogę doczekać). Poziom cenowy jest warszawsko-średni, a lunch był na każdą kieszeń (zupa, główne i kompot za 25 zł), ale warto zabrać trochę więcej pieniędzy, bo towary na delikatesowych półkach skutecznie  kuszą..